• Facebook
  • Twitter
  • Google Plus
  • RSS
  • Mapa strony
Lakiernik

Spełniamy nasze marzenia

Spełniamy nasze marzenia

Jeden zbiera znaczki, kto inny monety, a my Sokoły i Dodge – mówi Grzegorz Łowkiewicz. Jego  WC 52 Dodge z 1942 r. był gwiazdą II Star Truck Zlotu Wojskowych Samochodów Ciężarowych na byłym, niemieckim lotnisku Rogowie.

 

Prezes Fundacji Fort Rogowo Mirosław Huryn ma powody do zadowolenia – podczas drugiej, sierpniowej  edycji imprezy, na placu przed dawnym, niemieckim hangarem lotniczym z 1934 r. udało się zgromadzić aż 51 pojazdów, w tym czołg. – Zrobiliśmy też niespodziankę mieszkańcom i letnikom wypoczywającym w Mrzeżynie, przygotowując naprawdę imponującą paradę.

Na zlot zjechali pasjonaci historii i motoryzacji z całej Polski, z Niemiec. Swoją kolekcję prezentował mieszkający w Polsce Amerykanin, lotnik i kolekcjoner Mark Buller. Swoje skarby – trzy amerykańskie samochody Dodge, przywiozła też czwórka przyjaciół z Grupy Rekonstrukcji Historycznej „Pancerni’39”. Mieszkają w różnych częściach Polski. Przed kilkoma laty połączyła ich wielka miłość do polskiego motocykla legendy – Sokoła, którym jeździli podczas wojny obronnej żołnierze płk Stanisława Maczka, dowódcy 10 Brygady Kawalerii.

– Mając już swoje wymarzone, z trudem zdobyte i poddane renowacji Sokoły, czyli kawał polskiej historii, pomyśleliśmy: „może tak coś większego?” – mówi Marek Fornal, prywatnie nauczyciel, WF-ista. – Tak pojawił się pierwszy Dodge.

Do Rogowa swoje amerykańskie auta sprzed ponad półwiecza, oprócz Marka Formnala przywieźli jego przyjaciele Janusz Baczewicz i Grzegorz Łowkiewicz. Jacek Mackojć pokazał budzący podziw zlotowiczów, radziecki motocykl M 72 z 1954 roku.

Dodge Grzegorza Łowkiewicza z 1942 roku stał się jednym z przebojów zlotu: – Dzięki koledze udało się go sprowadzić z Norwegii. Trafiały i tam, bo Amerykanom łatwiej było je sprzedać w Europie niż ciągnąć powrotem za ocean. Wyjątkowość pojazdu, który udało mi się zdobyć polega na tym, że jest oryginalny. Może trafił do jakiejś jednostki technicznej, z której potem kupił go ktoś, kto wstawił do garażu i niewiele  używał? – przypuszcza.

 

Odnalezienie oryginału, to dziś niebywała rzadkość. – A tu wszystko jak w 1942 roku, tylko nowsze malowanie – mówi Grzegorz Łowkiewicz. – W trakcie czyszczenia odsłoniła się pierwsza farba i znaki wojskowe. Grzechem byłoby ich nie pokazać.

Auto nie dało się od razu uruchomić, bo jak się okazało wysiadł kolektor. – Dodge ruszył pół roku później, ale nie po kapitalnym remoncie (nie wymagał go), a po dokładnym przeglądzie.

Ile pali? – Teoretycznie, w trudnym terenie, z obciążeniem 10 osób i kompletnym sprzętem, Dodge mógł palić nawet 40 litrów na setkę – mówi Grzegorz Łowkiewicz. – Mnie udaje się zejść do 14 litrów benzyny, czyli chyba nieźle – odpowiada.

– Mój Dodge dla odmiany ruszył 10 minut po przywiezieniu – wspomina Marek Fornal. – Ale poszukiwanie części i praca m.in. nad blacharką, pochłonęła dobre 3,5 roku. Większość oczywiście robiłem sam.

Jak zgodnie mówią „Panzerni ’39” dziś coraz trudniej o okazje. Mijają czasy  pojazdów, które mniej lub bardziej zdekompletowane czekają na drugie, albo trzecie życie, zapomniane w starych stodołach. Za to bez trudu znajdziemy oferty na internetowych aukcjach. Ceny oczywiście odpowiednio słone. – W taki sposób znalazłem swojego Dodge’a – mówi  Janusz Baczewicz, z zawodu strażnik graniczny. – Był drogi, a wymagał dużo pracy, bo w czasach komunistycznych jeździł w polskiej armii i wiele części zamieniono mu na to co akurat pasowało. Potrzebowałem rady. Musiałem skonsultować się z kolegą, czy warto brać na niego kredyt. Kolega rzucił okiem i natychmiast zapytał: „kiedy jedziemy go obejrzeć?” Pojechał z nami także Grześ. Wróciliśmy do domów. Przespaliśmy się. Potem koledzy powiedzieli zgodnie: „trzeba brać”.

Na szczęście w Internecie, albo dzięki podobnie „zakręconym” znajomym, można dziś znaleźć praktycznie każdą brakującą część. – Jeśli nawet nie trafimy na  oryginalną, możemy skorzystać z oferty firm, które wykonują świetne repliki – mówi Marek Fornal.

Ile kosztuje motoryzacyjno – historyczna pasja? – Dużo pieniędzy, ale tak naprawdę dużo trudniej niż fundusze jest nam znaleźć czas – słyszymy. – Poświęcamy więc na pracę w garażu każdą wolną chwilę. Oczywiście jeśli tylko żona na to pozwoli – śmieje się Marek Fornal. –  Ale nasze żony dobrze wiedzą, jak to dla nas ważne i wspierają nas.

Gdy pytamy Grzegorza Łowkiewicza, co daje im motoryzacyjna podróż w czasie, zastanawia się tylko chwilę: – Kiedyś nie wyobrażaliśmy sobie nawet, że możemy mieć legendarnego Sokoła. To była wtedy rzecz niewiarygodna. Ot, przedmiot fantazji. A potem było prawdziwe wzruszenie, gdy odkryłem, że Sokół nad którym pracowałem, pierwotnie był pokryty zieloną farbą. Okazało się, że naprawdę musiał nią jeździć jeden z żołnierzy Stanisława Maczka. Takich emocji nie da wycenić.

„Pancerni ’39”, których spotkaliśmy w Rogowie, w większości mają po kilka historycznych maszyn. – Mam też dwa przedwojenne Sokoły, a dla żony robię teraz BMW z 1938 roku – mówi Marek Fornal.

W garażu Jacka Mackojcia stoi motocykl M 72 z 1954 roku, Harlej Davidson z 1942 roku i odbudowywany Sokół 600 z 1939 roku. – No i przymierzam się do swojego Dodge’a – oznajmia nam z uśmiechem. Grzegorz Łowkiewicz wylicza: – 2 Sokoły z 1934 i 1936 rok. NSU z 1930 roku, z którym coś chcę zrobić no i  powojenny Junak, którym jeździ syn. Do tego zakochałem się w pierwszym powojennym BMW. Pracuję nad nim.

Czy sprzedają wskrzeszone przez siebie maszyny? – To za trudne – nasi rozmówcy są zgodni. – Są dla nas zbyt ważne. Mają u nas dożywocie.

Na zdjęciu: GRH Pancerni ’39 i dodge Grzegorza Łowkiewicza. Od lewej: Janusz Baczewicz z synem Karolem, na masce Bartek i Hubert Fornal, niżej ich tata – Marek Fornal, Jacek Mackojć, Grzegorz Łowkiewicz i ich „pancerni” czworonożni przyjaciele.

Fot. Iwona Kalinowska

 

 

 

Zobacz również
  • Sposób na morze – technika airbrush

    (fot. 01) Letnia Aura sprzyja. Trwa czas wyjazdów nad morze. Proponuję dzisiaj pokazać przykład malowania aerografem fal morskich z odrobiną nieba i plażowego piasku. (fot. 02) Korzystamy z naturalnego szablonu, którym okazuje się być krawędź …

    Sposób na morze – technika airbrush
  • 400 kg czystej sztuki

      . O tym, że amerykańska motoryzacja była z innej planety niż europejska, wiedzą wszyscy, którzy choć trochę samochodami się interesują. O ile globalne modele światowych producentów samochodów wypchnęły z dróg krążowniki szos, to amerykańska …

    400 kg czystej sztuki
  • Dwie przemiany motocykla Harley Davidson Street Glide

    Szymon Orzeszko z Nysy, właściciel Orzech Custom Painting już tradycyjnie dzieli się z nami swoją wiedzą i doświadczeniem. Nie lubi mówić o sobie „artysta”: – Staram się być dłońmi kogoś, kto sam nie potrafi pracować …

    Dwie przemiany motocykla Harley Davidson Street Glide
  • Karton pełen niespodzianek

      Nazywali ten samochód różnie, „Zemsta Honekera”, „Trabi”, „Mydelniczka”, „Karton”, „Trampek”… Nie był najbardziej pożądanym samochodem PRL-u, ale jego posiadacz i tak miał powody do dumy. Miał samochód! Kosztował podobnie jak Fiat 126p (czyli około …

    Karton pełen niespodzianek
  • Indian. Pomysł i wykonanie

    Kilka kilometrów na południe od Mielca leży miejscowość Kiełków. Tam od kilkunastu lat Wojciech Burek prowadzi warsztat blacharsko-lakierniczy. Jest miłośnikiem samochodów amerykańskich, off-roadu i.. swojej pracy. Lakiernictwo przez lata zmieniło się w hobby, którym zaraził …

    Indian. Pomysł i wykonanie

Dodaj ogłoszenie

Dodaj ogłoszenie

Newsletter
Bądźmy w kontakcie
Zapisz się do naszego Newslettera
Zapisz się
x