Szymon Orzeszko z Nysy, właściciel Orzech Custom Painting już tradycyjnie dzieli się z nami swoją wiedzą i doświadczeniem. Nie lubi mówić o sobie „artysta”: – Staram się być dłońmi kogoś, kto sam nie potrafi pracować farbami czy aerografem. Jeśli mogę spełnić jego marzenie, to sprawia mi to wielką przyjemność – mówi.
Harley Davidson Street Glide, który trafił w jego ręce, przeszedł transformacje od koloru białego przez szary, do czarnego – tak w skrócie opisuje swoją pracę Szymon Orzeszko. Cały proces opisał nam tak: motocykl trafił do mnie w 2020 r. jako biały. Jedyną jego ozdobą był emblemat na baku. Żadnych szparunków, ozdobników. Usłyszałem hasło: „chciałbym, żeby motocykl był szary z czerwonym akcentem, resztę sam wymyśl. Widziałem twoje prace, zdaję się na ciebie”.
W zasadzie powinienem się cieszyć, bo mając wolną rękę tworzy się najprzyjemniej. Jednak zawsze istnieje obawa, że niekoniecznie trafię w gust drugiego człowieka. Lubię kombinować, więc pomyślałem, że zrobię dwa kolory szare, przetnę je czerwonym paskiem i dodam klin z efektem. Wybór padł na kolor z palety Seata i jaśniejszy z Audi. W ten sposób mogłem przez telefon zapytać: „czy kolor z Audi A6 z roku 2018 będzie ci odpowiadał ?” Potrzebowałem potwierdzenia tylko po to, żeby dalej planować kompozycję na motocyklu. Dużo rozmawiałem o projekcie z właścicielem, pobudzając jego wyobraźnię i podsycając ciekawość. Swoją również. Podczas malowania wzoru wykorzystuję taśmy liniowe o różnej grubości.
Metody mogą być różne. Ja robię to tak: maluję element na kolor pistoletem z dyszą 0,8, naklejam taśmę liniową i maskuję papierem to, co zostanie w tej barwie. Następnie maluję, w tym przypadku kolorem czerwonym. Nakładam tę warstwę tylko liniowo aerografem Iwata Revolution, tworząc nieduży rozpył. Następnie naklejam taśmę liniową, w tym wypadku 3 mm, domaskowuję do niej taśmą papierową, aby nie było mikro szczeliny pomiędzy taśmami. Resztę maluję już pistoletem na jaśniejszy kolor szary.
Kiedy baza wyschnie, doklejam jeszcze taśmę tworząc odstęp i kleję wzór w formie klina, wypełniam przestrzeń kolorem. Analogicznie jak poprzednio, wzdłuż linii kleję kolejną, która będzie obramowaniem i wypełniam tę przestrzeń efektem.
W lakierowaniu szarym, efekt jest wykonany szablonem do tekstur ArtTool. Przykładam, zapylam aerografem i odkładam szablon, powtarzając proces wielokrotnie. Tak powstaje dwukolorowy wzór. Element można rozmaskować i lakierować lakierem bezbarwnym w kilku warstwach, z przematowaniem, aby uzyskać płaską powierzchnię. Ten proces trzeba przeprowadzić na wszystkich elementach. Na tym motocyklu było ich dziesięć. Trzy z nich pozostały bez grafiki: tylny błotnik i pokrywy kufrów. Kufer składa się z elementu dolnego i pokrywy, które malowałem osobno.
Bardzo lubię malować motocykle, tworzenie wzoru jest dla mnie nie lada przeżyciem. Lubię uczucie, które towarzyszy m gdy, pojazd prezentuje się zupełnie inaczej niż do tej pory. Jako nastolatek, miałem kilka prospektów marki Harley Davidson. Do dziś pamiętam hasło reklamowe: „Brothers of the Wind”. Pielęgnuję w sobie te wspomnienia i emocje dotyczące marzeń o motocyklach i podróżach. Kiedy mam cały motocykl w mojej pracowni, a nie tylko jego elementy, jest inaczej – staje się „moją” maszyną.
Mogę ją zrozumieć i chcę z nią się udać w świat, który podpowiada mi wyobraźnia. Bardzo ważny jest dla mnie właściciel motocykla. W tym przypadku był nim Andrzej, wspaniały człowiek, który docenia to co robię i motywuje do całej zabawy. Zachęcał żebym przejechał się jego motocyklem i wyczuł, czego ten Harley Davidson „chce”. Właściciele tych maszyn wiedzą o czym mówię. To więź, której nie trzeba opisywać.
Miałem to szczęście, że ten sam Street Glide trafił do mnie jeszcze raz. Po trzech latach miał lekką kolizję. Nic wielkiego, ale kilka elementów wymagało malowania. Początkowo miało to być po prostu odrestaurowanie według poprzedniego projektu. Rozmowa sprawiła, że podjęliśmy nowe decyzje. Andrzej znów mi zaufał, rzucając tylko hasło, „niech będzie czarny, z miedzianym paskiem”. Zmiana koloru to zupełnie inny wygląd całego motocykla. Po raz kolejny mogłem poobcować z tym lekko zranionym koniem. Tym razem elementów było więcej i więcej rozbierania, ponieważ doszło malowanie wewnętrznej części owiewki, gdzie zamontowane są zegary i radio.
Miałem okazję korzystać tu z pistoletu StatGun, który naprawdę świetnie pozbywa się ładunków elektrycznych z powierzchni elementów z tworzywa. Kufry i czasza w czasie pocierania, odtłuszczania, zmywania i wycierania mocno się elektryzują. Pozbycie się problemu przyciągania paprochów poprzez odmuchanie elementów StatGunem. jest dużym ułatwieniem procesu lakierniczego na każdym etapie. Kiedy mamy element, którego polerowanie z racji kształtu jest bardzo ograniczone, jest to niezastąpione wręcz narzędzie.
Pozornie motocykl jest czarny. Jednak zastosowałem tu kolor czarny metalik i czarny bez ziarna. Przeciąłem je miedzianym paskiem i jako ozdobnik dodałem klin z efektem gniecionej folii, który opisywałem już na łamach Lakiernika. Różne kolory lakierów zachowują się inaczej podczas tego procesu. Kolor miedziany, który użyłem, to ziarno zatopione w transparentnym lakierze ciemnej pomarańczy, lekki rudawy kasztan. Kiedy po aplikacji dotkniemy, uciśniemy pogniecioną folią, powstaje nie tylko wzór, ale też zmienia się kolor, bo drobiny ziarna zostaną odsłonięte. Ta wada lakiernicza jest przeze mnie wykorzystana jako ozdobnik i naprawdę pięknie wygląda w słońcu. Nie można tego opisać słowami, ani pokazać na zdjęciu.
Najpiękniejsze jest to, że trzeba ten motocykl zobaczyć. Nawet film nie odda tego, co widać w rzeczywistości. Kształty i różne płaszczyzny elementów powodują, że część znajduje się w cieniu. Gdzie indziej słońce wydobywa głębię z wzoru oraz pokazuje agresywne przejścia między metalikiem, a głębokim czarnym. Ponadto odbija się jak w lustrze miejsce, w którym stoi motocykl. Mamy tu od góry płaszczyznę metaliczną, którą przecina pas czarny grubości 6 mm, przecięty pasem miedzianym o szerokości 2 mm, z czarną przerwą 3 – milimetrowym i klinem z głębokiej poszarpanej miedzi.
Żyjemy w czasach, gdy wszystko jest na ekranie naszego smartfona. Jednak ten motocykl pokazuje, że nie da się zobaczyć pełnego obrazu na ekranie. Potrzebna jest obecność, patrzenie na niego tu i teraz, słuchanie jego dźwięku i przeżywanie go w danej chwili. To trochę jak czytanie magazynu Lakiernik, gdy odwracając kartki czujemy zapach papieru i słyszymy szelest. Niestety te wrażenia powoli odchodzą w zapomnienie, na korzyść sztucznej inteligencji i wyświetlaczy LED.
Tekst oraz zdjęcia: Szymon Orzeszko
Z wykształcenia jest informatykiem, ale jego pasją od najmłodszych lat były motocykle. Potem dołączyła do ...
Kiedy ostatnio jechałem Harleyem przez miasto, pomimo nie sprzyjającej pogody, mój smartwatch który potrafi rozpoznać ...
Motocykle to nie tylko środek transportu, powiedziałbym wręcz, że bardziej liczy się w nich dusza ...
Kask rajdowy to coś więcej niż ochrona – to część wizerunku kierowcy i zespołu. Malowanie …
O tym wyjątkowym motocyklu, który powstał w firmie G.O.C., można by napisać wiele – wiele …
Ten motocykl to prawdziwa legenda. Chyba wszyscy kojarzą go ze słynnej komedii „Nie lubię poniedziałku”. …