W przyszłym roku firma PHU Auto Piotra Jaworowskiego z Konstantynowa Łódzkiego, będzie świętować 30 – lecie istnienia. Jednak początki jego aktywności w branży sięgają jeszcze końca lat 80-tych. – Kiedyś sprzedawał ten kto miał, a dziś ten, kto sprzedawać umie – ocenia z perspektywy czasu właściciel firmy.
Z wykształcenia elektromechanik, z zamiłowania fotografik, od 1988 roku prowadził zakład blacharski. Najpierw jednoosobowo, potem z pracownikiem. – To były czasy, w których chcąc jeździć autem, najlepiej było być związanym z branżą motoryzacyjną – wspomina Piotr Jaworowski. – Mówiąc wprost, pracując przy samochodach, łatwiej było zdobyć jakieś auto. Gdy możliwe stało się sprowadzanie samochodów z zagranicy, zapotrzebowanie na warsztaty blacharskie i lakiernicze było ogromne, bo Polacy najczęściej sprowadzali pojazdy rozbite.
Jak mówi, świadczył szeroko pojęte usługi samochodowe: – Samochody nie były tak skomplikowane jak dziś. Posiadając wiedzę na temat obsługi Fiata 125p, malucha czy Poloneza, wykonywało się bardzo podobne czynności. Ta praca była powtarzalna. My robiliśmy tylko blacharkę. Samochody wprost od nas trafiały do lakierników.
Dzięki współpracy z lakiernikami, dobrze znał ich problemy. A te wiązały się wtedy przede wszystkim z kiepskim dostępem do materiałów.
Braki na rynku materiałów lakierniczych zmobilizowały go do rozszerzenia działalności o sklep. Do 2000 roku nadal jeszcze prowadził warsztat. – Potem okazało się, że pracy w sklepie jest tak dużo, że zdecydowałem o zamknięciu warsztatu.
Zdobywanie produktów, które mógł dalej sprzedawać lakiernikom i blacharzom nie było łatwe. – Kiedy pierwszy raz usłyszałem o szpachlówkach firmy TROTON, specjalnie pojechałem po nie na targi do Poznania. To był 1997 rok. Wtedy nawiązaliśmy współpracę. Zamówienia realizowano przywożąc mi produkty samochodem, bezpośrednio z Ząbrowa. Logistyka nie była jeszcze na tak wysokim poziomie jak dziś.
Zajęliśmy się dystrybucją lakierów i mieszalników Debeer oraz szpachlówek. Do dziś specjalizujemy się w sprzedaży produktów i narzędzi do renowacji, konserwacji i pielęgnacji samochodowych i przemysłowych powłok lakierniczych. Mamy lakiery, podkłady, szpachle i kosmetyki samochodowe takich marek jak właśnie DEBEER ,VALSPAR,KOCH, BRAYT, 3M, TROTON, BOLL, FARECLA, MIRKA, KOVAX i inne. W razie wątpliwości możemy pomóc w doborze technologii i systemu lakierniczego do konkretnego projektu – dodaje Piotr Jaworowski. – Uzupełnieniem naszej oferty jest spory wybór narzędzi do aplikacji lakierów, past polerskich i kosmetyków samochodowych.
W Konstantynowie Łódzkim, do dyspozycji klientów, którzy pochodzą głównie z województwa łódzkiego, jest 80- metrowy lokal i niewielka mieszania. W firmie pracuje pan Piotr i jego dwóch pracowników. Gdy prosimy naszego rozmówcę o porównanie lat, w których zaczynał swój biznes z teraźniejszością, uśmiecha się: – Kiedyś sprzedawał ten kto miał, a dziś ten, kto sprzedawać umie.
W latach 90-tych dochody rosły rok do roku o prawie 200 procent. Ale to też były czasy wyjątkowe. W warsztacie stało wtedy 10 samochodów i wszystkie były wyszpachlowane. Wtedy najczęściej lakierowaniu poddawano cały samochód, albo jego połowę. Teraz raptem jeden element. Dziś koszt naprawy mocniej uderzonego auta może przekraczać jego wartość.
Piotr Jaworowski dobrze pamięta jakie wrażenie robiła w końcu XX wieku „zachodnia” jakość produktów. – Razem z lakiernikami jeździliśmy nawet do Holandii na kilkudniowe szkolenia. Albo ktoś przyjeżdżał do nas. To był ten czas, gdy wielu lakierników pierwszy raz brało do ręki dwuskładnikowy lakier metalic. Początkowo bali się nim malować. Nie było sprzętu, dobrych pistoletów itd.
Nasz rozmówca nie ma wątpliwości, że zawód lakiernika ma przed sobą pewną i dobrą przyszłość i taki przekaz kieruje w stronę młodych ludzi, zastanawiających się nad życiowymi wyborami: – Brakuje fachowców z teoretyczną i praktyczną znajomością zawodu. Inna rzecz, że gdy chcemy samodzielnie otworzyć biznes, musimy potężnie zainwestować. Nie utworzymy już lakierni w szopie. Trzeba spełnić konkretne wymogi, mieć kabinę, profesjonalny sprzęt. Zmieniły się przepisy, ale zapotrzebowanie na dobrych lakierników nadal jest duże.
Przez lata zmieniły się też oczekiwania estetyczne klientów. Kiedyś obywało się bez polerowania: – Jak się dało pomalować, tak wyszło – uśmiecha się wspominając. – Dziś błędów się nie wybacza, bo auto po spotkaniu z lakiernikiem, musi prezentować się tak, jakby było fabrycznie nowe. Z zachowaniem nie tylko idealnego koloru lakieru, ale i jego strukturą, grubością i jakością. To obecne standardy.
Dziś w cenie jest więc przede wszystkim wiarygodność firm naprawczych. Ludzie nie chcą oddać swojego pojazdu komukolwiek. Szukają specjalisty kompetentnego i doświadczonego. A do kogoś takiego wcale nie łatwo się dostać. Dlatego mam jedną radę dla przyszłych lakierników: uczcie się swojego fachu w teorii i w praktyce!
Autor: Iwona Marciniak-Gierszewska
W świecie motoryzacji każdy detal ma znaczenie, zwłaszcza gdy chodzi o estetykę i trwałość karoserii. …
Innowacyjne rozwiązanie pomaga klientom zwiększyć produktywność, zoptymalizować pracę i ograniczyć ilość odpadów, zapewniając jednocześnie dokładne …
Serwisy lakiernicze zmagają się z brakiem młodych, utalentowanych specjalistów. Bart De Groof, Senior Global Marketing …