Łoskot gąsienic i niespokojny pomrók oryginalnych silników pamiętających czasy II wojny światowej. We wrześniu 2017 r., po raz trzeci, pasjonaci historii militarnej XX w. oraz czołówka polskich kolekcjonerów zabytkowych pojazdów wojskowych spotkała się we Władysławowie. Ubiegłoroczna edycja „Bitwy o Wielką Wieś” zdecydowanie zaskoczyła rozmachem.
Gdy jesienią 2016 r. rozmawialiśmy z inicjatorem nowego zlotu, który przebojem wdarł się do kalendarza imprez historyczno-militarnych w naszym kraju, właścicielem Muzeum Techniki Militarnej i Historii Pomorza w Kłaninie, Mateuszem Delingiem, podkreślał, że „Bitwa o Wielką Wieś” we Władysławowie, to eksperyment, który zebrać miał w jednym miejscu, w tzw. warunkach frontowych, jak największa ilość pojazdów z czasów II wojny światowej. Wydawało się wówczas, że obecność choćby polskiego czołgu 7tp to maksimum możliwości organizacyjnych i w kolejnym roku spodziewać się można było bardzo podobnego wydarzenia. Jak się okazało, zorganizowana w drugi weekend września 2017 r., trzecia edycja imprezy pozytywnie zaskoczyła.
– To niewiarygodne, że doczekaliśmy się czasów, gdy oryginalne, niemieckie działo przeciwlotnicze 8,8 cm Flak 36/37, tak jak ponad 7 dekad temu, holowane będzie na linię frontu przez, również oryginalny, ciągnik półgąsienicowy Sd.Kfz. 7 – mówi „Lakiernikowi” Rafał Semołonik ze Studio Historycznego Huzar, które zajmowało się obsługą lektorską przedsięwzięcia. Dodaje, że nagromadzenie profesjonalnie odrestaurowanych pojazdów w 2017 r. sugeruje, iż „Bitwa o Wielką Wieś” zdecydowanie aspiruje do grona największych zlotów miłośników XX-wiecznej techniki wojskowej nie tylko w Polsce, ale i w Europie. – Myślę, że jeśli organizatorzy utrzymają tendencję wzrostową, to czeka nas wydarzenie na miarę słynnego Militracks w holenderskim mieście Overloon – podsumowuje Rafał Semołonik.
Rzeczywiście każdy, kto zdecydował się przybyć na początku września do Władysławowa nie mógł czuć się rozczarowany. Oprócz wspomnianego, typowego dla pododdziałów przeciwlotniczych Wehrmachtu, zestawu, widzowie mogli przyjrzeć się dwóm, nieco różniącym się konstrukcyjnie czołgom T-34/85, amerykańskiemu M4 Sherman czy parze niemieckich transporterów opancerzonych Sd.Kfz. 251: w wersji mobilnej radiostacji oraz wozu saperskiego. Całość parku maszynowego przez 3 dni eksponowano na trawiastym placu przy ul. Żermoskiego. Tam również organizowano pokazy dynamiczne wozów bojowych.
Wszystkie czołgi, podobnie jak cały szereg ciągników, motocykli, samochodów terenowych czy ciężarówek, odbudowane zostały niemal praktycznie wyłącznie z wykorzystaniem oryginalnych podzespołów. – Poszukiwanie części z czasów II wojny światowej wymaga sporo wysiłku, ale na szczęście możemy śmiało powiedzieć, że Polska w tym względzie otworzyła się na rynek światowy. Dla pasjonatów czas i koszty nie grają roli, a prawdziwa radość przychodzi, gdy dany element „wraca do żywych” – mówi Mateusz Deling, dumny właściciel kilku militarnych unikatów oraz sporego zaplecza warsztatowego, w którym cały czas trwają remonty wozów pancernych sprzed kilkudziesięciu lat.
Jednym z partnerów opisywanego przedsięwzięcia było Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu, które zaprezentowało wyremontowany w 2016 r. między innymi z aktywnym udziałem Trotona, czołg średni T-34/85. – Tego typu maszyny walczyły w składzie 1. Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte, która w marcu 1945 r. wyzwalała Trójmiasto. Udział w wydarzeniach kultywujących tradycje rodzimego czynu zbrojnego oraz szeroko rozumianą historię wojskową to element naszej misji – mówi „Lakiernikowi” dyrektor MOP, Aleksander Ostasz. Za sterami wozu, w trakcie pokazów dynamicznych i inscenizacji zasiadł Stanisław Rojek z Gościna.
Podobnie jak w 2015 i 2016 r., ważnym elementem zlotu były widowiska batalistyczne. W tym względzie główny organizator, czyli Centrum Kultury Promocji i Sportu we Władysławowie, połączył siły z istniejącym od 15 lat Stowarzyszeniem Rekonstrukcji Historycznej AA7. Jego członkowie opracowali nowatorskie scenariusze, w tym wieczorną inscenizację związana z krwawym bojem Wojska Polskiego o podstawę Półwyspu Helskiego w 1939 r. Największe zdziwienie turystów wzbudziła jednak widok pancernych kolosów sunących do ataku… po plaży! Gdy wydawało się, że to już koniec niespodzianek, na niskim pułapie nad polem walki przeleciała replika samolotu myśliwskiego Focke Wulf 190. – Ideą przedsięwzięcia była prezentacja losów żołnierza polskiego na różnych etapach II wojny światowej. Wieczorne widowisko przeniosło nas w czasy kampanii wrześniowej, a nadmorskie – do chwil, gdy nasi rodacy dumnie wracali nad Bałtyk w gronie sił koalicji antyhitlerowskiej oraz symbolicznie zaślubiali morze – wyjaśnia Mateusz Deling.
Jak zaznaczają organizatorzy, kolejna edycja „Bitwy o Wielką Wieś” zaplanowana została na początek września bieżącego roku. Z pewnością nie zabraknie w jej trakcie także „Lakiernika”.
O tym wyjątkowym motocyklu, który powstał w firmie G.O.C., można by napisać wiele – wiele …
Ten motocykl to prawdziwa legenda. Chyba wszyscy kojarzą go ze słynnej komedii „Nie lubię poniedziałku”. …
Suzuki LJ 80 (eljot) to samochód legenda. Kultowa terenówka produkowana w latach 1977-1983 kojarzona z …