Suzuki LJ 80 (eljot) to samochód legenda. Kultowa terenówka produkowana w latach 1977-1983 kojarzona z wakacyjnym autem zapisała się w historii i do dziś budzi wśród wielu osób sentyment. Tak jest w przypadku Piotra Gacia z Konstantynowa Łódzkiego, który przez niemal półtora roku odnawiał słynnego „eljota”.
Idealna do jazdy w mieście i na trudnym terenie – tak w skrócie można opisać Suzuki LJ 80. To miniaturowa wersja jednego z popularnych jeepów. Właściciele tych pojazdów zgodnie potwierdzają, że te terenówki dotrą dosłownie wszędzie. Wersja „eljot” ma niewielkie nadwozie, nieduży silnik (800 cm3), ale mimo wszystko bardzo dobrze sprawdza się w terenie. I właśnie taki model postanowił kupić Piotr Gać, który opowiedział nam o tym, jak odrestaurował swojego „eljota” i jak przebiegały prace blacharsko-lakiernicze.
Pochodzący z Konstantynowa Łódzkiego Piotr od kilku lat jest na emeryturze. Wolny czas poświęca na majsterkowaniu przy samochodach legendach. Ponad półtora roku temu postanowił zakupić Suzuki LJ 80. Ofertę znalazł w Niemczech. Wcześniej auto było własnością rolnika, który jeździł nim na pole. Skąd w ogóle pomysł na tego typu auto?
– Te samochody są bardzo proste w remoncie. Na auta z lat 70. i 80. mówi się, że wystarczy śrubokręt, młotek i przecinak i można jechać. Wszystko się naprawi. Tak rzeczywiście jest, tam żadnej elektroniki nie ma. Auto jest proste w obsłudze i podobne do amerykańskich jeepów – mówi nam Piotr Gać.
Po zakupie auta Piotr przywracał pojazd do sprawności przez rok i cztery miesiące, remont zakończył w lutym tego roku. Jak sam mówi, włożył w niego sporo pracy i wiele przy okazji się nauczył.
– Praktycznie 80 procent blachy w tym „eljocie” jest nowe. Została tylko przednia ściana grodziowa, tunel między siedzeniami i rama okna przedniego. Tak to wszystko jest nowe. Część elementów ściągnąłem z Niemiec, gdzie wciąż robią zamienniki do tego pojazdu – opowiada.
W trakcie prac wykorzystał m.in. materiały lakiernicze firmy Troton. Stare elementy pojazdu były piaskowane, naprawiał także podzespoły, hamulce i łożyska.
– Nowa blacha została zakonserwowana lakierami, dwukrotnie podkładem epoksydowym, a później raptorem. Rama została później pomalowana czarnym epoksydem, a podwozie szarym Raptorem. Z zewnątrz blachy mają taki oliwkowy kolor – mówi.
Największym wyzwaniem, jak tłumaczy, było dla niego właśnie lakierowanie. – Nigdy wcześniej tego nie robiłem. Jestem mechanikiem z zawodu. Postanowiłem jednak trochę o tym poczytać, zasięgnąłem informacji u znajomych. Później w w rozmowie z zaprzyjaźnionym sprzedawcą lakierów usłyszałem, że
Raptor to jest taki lakier, który każdy może stosować. Kupiłem najpierw jedną puszkę i okazało się, że jak zacząłem lakierować to tak ładnie mi to wyszło, że doszedłem do wniosku, że podołam temu zadaniu i będę lakierować także na zewnątrz.
Piotr z mechaniką nie miał problemu. Silnik rozebrał do każdej śrubki. Każdy zepsuty element wymienił. Co do samej blacharki wszystko podpatrzył u kolegi, który tym fachem się zajmuje. I tak zaczął sam spawać, uczył się dwa tygodnie i w końcu sam zespawał „eljota”.
Piotr podkreśla, że model Suzuki LJ 80, który kupił w Niemczech był wcześniej mało używany – w momencie kupna auto miało przejechane jedynie 27 tysięcy kilometrów. Po odrestaurowaniu pojazd, który ma już tak naprawdę ponad 40 lat dostał drugie życie. Jak zaznacza nasz rozmówca, teraz jak ktoś będzie o niego dbał, to wytrzyma drugie 40 lat.
Kultowy „eljot”, którego premiera miała miejsce w 1978 roku do dziś wzbudza sensację, gdy pojawi się na ulicach.
– Jak wyjechałem nim na drogę w Konstantynowie Łódzkim, to każdy patrzył z zaciekawieniem. Kierowcy mrugali mi światłami, kiwali i dawali kciuki do góry. Gdy tylko zaparkuje gdzieś auto, to chwila moment i już je oglądają. A jak jest odkryty dach to wsadzają głowę i się zachwycają. Wtedy podchodzę i mówię, że pokaże jeszcze wam serce auta. Jak otwieram maskę, to im „szuflada” opada, bo tam jest wszystko tak zrobione jak w nowym samochodzie. Dodam jeszcze, że dziewczyny lecą za takimi autami bardziej niż mężczyźni. Jak jadę to każda jedna się obraca i ogląda – mówi właściciel samochodu.To auto kojarzy się z wakacyjnym pojazdem. Jeżdżą nim po plaży, ja mam jednak już swoje lata i żonie nie będę kazał zapuszczać długich blond włosów i jechać do Mielna – śmieje się Piotr.
Jak podkreśla, ci którzy jeżdżą Suzuki LJ 80 mówią, że tego typu samochody ze względu na swoją wagę dają sobie radę trzy razy lepiej niż nowe nowoczesne terenówki.
– Tamte się utopią, a ten zawsze wyjedzie na prostą. Waga tego pojazdu wynosi 800 kilogramów, on jest po prostu lekki, ma krótki rozstaw osi i wygrzebie się z błota – słyszymy.
Suzuki „Eljot” to pojazdy wytrzymałe, ale jak przyznaje właściciel odnowionej terenówki, na komfort w tym samochodzie nie ma co liczyć. A to wszystko ze względu właśnie na krótki rozstaw osi – każdy kamień i każdą dziurę da się podczas jazdy poczuć. Poza tym samochód jest dość ciasny i wąski. Optymalna prędkość jaką może rozwinąć to 85-90km/h.
– Nie ma wspomagania, a przekładnie kierowniczą ma tak skonstruowaną podobnie jak w starym żuku. Manewruje się bez problemu – dodaje.
To auto jest po prostu przeznaczone dla koneserów.
Rynek lakierów renowacyjny to branża, w której ciągle trwa wyścig. Musimy nadążać za producentami samochodów, ...
Magia off-roadu działa. Takiego, który nie wymaga kosmicznie drogiego sprzętu, off-roadu, któryjest przygodą, a nie ...
Łączy dwie profesje, z których każda wymaga ogromnego zaangażowania. Szukając zajęcia, w którym brak monotonii, ...
Tegoroczna edycja ugruntowała poznańskie wydarzenie jako największe w Polsce targi pojazdów zabytkowych. Na rekordowej powierzchni …
Odwiedziliśmy największe muzeum motoryzacyjne w Polsce, które znajduje się w Oławie na Dolnym Śląsku. W …
O tym, że amerykańska motoryzacja była z innej planety niż europejska, wiedzą wszyscy, którzy choć …