Nie ma jak rodzinny biznes

Nie ma jak rodzinny biznes

Spółkę Top Car tworzą: Wiesław Januszczak, Anna Januszczak i Jarosław Januszczak. Proszę nam przedstawić tę trójkę
– Anna jest moją żoną, Jarosław najstarszym synem. W firmie pracuje jeszcze dwoje naszych dzieci: córka Beata i syn Mariusz oraz mąż córki Szczepan.
Określenie firmy mianem rodzinnej, jest więc w Państwa przypadku jak najbardziej na miejscu
– Zdecydowanie tak, zwłaszcza, że pracuje z nami jeszcze kilka osób bliżej lub dalej spokrewnionych. Właściwie, spośród 20 osób pracujących w firmie, połowa to bliższa lub dalsza rodzina
A mówi się, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu…
– Wygląda na to, że nas to nie dotyczy (śmiech). Wszystkich darzymy zaufaniem, rodzinę tym bardziej. Bardzo sobie tę rodzinną współpracę chwalę.
Od powstania firmy minęło już 20 lat. Proszę powiedzieć, w jakich okolicznościach powstała?
– Z wykształcenia jestem technikiem mechanikiem. Przez 10 lat byłem pracownikiem Zakładu Technicznej Obsługi Rolnictwa , który obsługiwał nie tylko rolników, również produkował wyroby w kooperacji np. dla fabryki samochodów małolitrażowych. W roku 1992 zakład został postawiony w stan upadłości. Podjąłem decyzję, że odchodzę – to był kwiecień. W maju pojechaliśmy z żoną na MTM do Poznania. Tam nawiązaliśmy pierwsze kontakty i już wracając z targów dokonywaliśmy pierwszych zakupów towarów, m.in.szpachlówek, lakierów itp. Mając już zarejestrowaną działalność, mogliśmy zacząć sprzedawać ten towar odbiorcom z Kraśnika i okolic.
Wtedy dzieci były jeszcze małe, prawda?
– Tak, uczęszczały do szkoły podstawowej.Nasza firma miała siedzibę w miejscu zamieszkania , dzieci po powrocie do domu chętnie w miarę swoich możliwości nam pomagały.Już wtedy miały okazję obserwować jak wygląda robienie biznesu, bo w tym czasie nasza firma zaczęła się bardzo dynamicznie rozwijać.

To był bardzo dobry czas dla tej branży, prawda?
– To prawda. Rynek był chłonny, towar sprzedawał się w dość szybkim tempie. W maju rozpoczęliśmy działalność, a już w sierpniu trzeba było kupić kolejny samochód i zatrudnić pierwszego pracownika.Na początku po towar jeździłem raz w tygodniu, ale szybko okazało się, że trzeba częściej. Robiłem kółeczko: Poznań, Wrocław Sieradz, Łódź. Z czasem zaczęliśmy zyskiwać też klientów poza województwem lubelskim.Na chwilę obecną działamy od granicy wschodniej, do północnej i na południe, w kierunku zachodnim daleko poza linię Wisły. Klientów mamy więc w kilku województwach.
Czym się teraz Państwo zajmujecie? Rozszerzyliście Państwo działalność?
– To nadal przede wszystkim chemia samochodowa. Specjalizujemy się w kompleksowym zaopatrzeniu zakładów blacharsko – lakierniczych, ale nie bezpośrednio. My dostarczamy produkty do sieci placówek detalicznych, hurtowni i mieszalni lakierów, a one już trafiają bezpośrednio do klientów. Produkujemy płyn do mycia silników, szampon samochodowy oraz kilka innych produktów. Wiele produktów wytwarzają dla nas polscy producenci pod naszą marką. Mamy dwie linie: Top Color i Cars. Są to szpachlówki, podkłady lakiery akrylowe, rozcieńczalniki , utwardzacze, taśmy lakiernicze i inne produkty znajdujące zastosowanie w lakierniach. W całej ofercie mamy ponad 3 tysiące pozycji. Są to produkty począwszy od papieru ściernego, przez szpachlówki, aerozole, podkłady, lakiery, środki do konserwacji, rozcieńczalniki, kosmetyki samochodowe, po sprzęt ochrony osobistej, narzędzia i akcesoria motoryzacyjne oraz inne urządzenia i materiały związane z kompleksowym zaopatrzeniem lakierni.Z większością dostawców współpracujemy od początku naszej działalności ku wspólnemu zadowoleniu.

Nie prowadzicie Państwo sprzedaży detalicznej?
– Do 1997 r. bazowaliśmy tylko na sprzedaży hurtowej. Doszliśmy jednak do wniosku, że możemy rozszerzyć działalność o handel detaliczny. Uruchomiliśmy punkt sprzedaży detalicznej w miejscu zamieszkania w Kraśniku. Tam ruszył nasz pierwszy mieszalnik firmy Standox. Z czasem nasza baza lokalowa zrobiła się za mała. W 1998r zmuszeni byliśmy wynająć przy ul. Słowackiego 4 lokal na sklep, mieszalnię, magazyny i biuro. Przez 3 lata wynajmowaliśmy, a potem kupiliśmy te obiekty.W 2004r kupiliśmy działkę pod budowę nowej siedziby firmy. Dziś mamy już gotową halę o powierzchni ponad 500 metrów kwadratowych, która docelowo będzie służyła jako magazyn. W najbliższym czasie planujemy też budowę kolejnego obiektu z myślą o poprawie warunków zarówno magazynowych jak i socjalnych dla załogi. Myślimy o poszerzeniu profilu firmy o działalność usługową. W 2004r uruchomiliśmy też dodatkowy punkt sprzedaży detalicznej z mieszalnią lakierów w Opolu Lubelskim przy ul. Fabrycznej 32. W 2012r kolejny taki sklep powstał w Janowie Lubelskim przy ul. Bialskiej 11.Uruchomione zostały kolejne mieszalniki firmy Standox i Mobihel.
Jak często docieracie państwo do swoich klientów?
– Zatrudniamy 6 handlowców, którzy systematycznie w cyklach tygodniowych dostarczają towary do naszych odbiorców. W naszej bazie klientów mamy kilkuset kontrahentów. Obsługujemy ich w cyklach tygodniowych przy wykorzystaniu własnego transportu, w postaci 10-ciu samochodów dostawczych. Część towarów dostarczamy naszym klientom w zachodniej części kraju korzystając z usług firm kurierskich, a ok. 10 procent naszego obrotu stanowi eksport.
Z jakimi krajami Państwo handlujecie?
– Wysyłamy nasze towary na Ukrainę, Białoruś, Litwę, Słowację, do Niemiec. Importujemy też towary z poza granic naszego kraju.
Mam wrażenie, że kryzys jakoś Państwa nie dotyka?
– Nie jest może tak różowo jak byśmy chcieli by było, ale z roku na rok odnotowujemy wzrost sprzedaży. Pewnie dlatego, że zmalała sprzedaż samochodów nowych, za to nadal sporo sprowadza się z zagranicy. To dotyczy zwłaszcza naszego regionu. Część sprowadzanych aut nadaje się do remontu, co sprawia, że nasze obroty nie maleją. Z drugiej strony ich wzrost nie przenosi się równocześnie na wzrost zyskowności, między innymi z powodu odczuwalnego nie tylko przez nas wzrostu cen paliw. Mamy własny transport, obsługujemy dość duży teren kraju, więc wysokie ceny paliw zwiększają nam koszty.
A co z zyskami? Inwestycje przede wszystkim? Może przy okazji poda nam Pan przepis na to jak osiągnąć sukces w biznesie?
– Oczywiście trzeba inwestować w rozwój firmy. Ale by osiągnąć sukces, moim zdaniem trzeba przede wszystkim lubić to, co się robi i robić to z dużym zaangażowaniem. Mnie praca odpręża. Siadając przed komputerem, analizując cyferki, uspokajam się. Oczywiście wiele zależy od ludzi, od załogi jaką sobie skompletujemy. Bez pracujących z pasją i oddaniem ludzi, nie wypracowalibyśmy sukcesywnie rosnących obrotów. My mamy załogę w większości młodą, bez złych nawyków z poprzednich miejsc pracy. Stawiamy też na fachowość. Często słyszę, jak nawet panie w biurze, teoretycznie nie mające nigdy do czynienia z produkcją, mieszaniem lakierów, czy warsztatem, fachowo tłumaczą, wyjaśniają. Są profesjonalistkami.
Czy rodzinne powiązania nie przeszkadzają w egzekwowaniu oczekiwań?
– Raczej nie. Powiem inaczej: tworzymy 20 – osobowy zespół, na tyle nieliczny, że bez względu na to, czy łączą nas więzy krwi, czy nie, dobrze się znamy. Każdy zna swoje obowiązki, każdy wie za co odpowiada. Wszystkich traktujemy „po rodzinnemu”. Jeśli komuś trzeba przekazać jakieś uwagi, robimy to, również bez względu na to, czy dotyczy to członka rodziny, czy kogoś innego.
Czy po pracy rodzina ma jeszcze ochotę na wspólne spędzanie czasu?
– Dzieci już nam się usamodzielniły. Mieszkają poza rodzinnym domem. Jesteśmy już z żoną szczęśliwymi dziadkami. Mamy dwie wnuczki i wnuka. Bywa, że po pracy spotykamy się nie tylko rodzinnie, ale i z całą załogą. Nawet z udziałem bliskich naszych pracowników. W lutym br. zorganizowaliśmy „firmowy kulig z ogniskiem”. Takie spotkania nie tylko rozluźniają, ale i spajają, a atmosfera w firmie robi się jeszcze cieplejsza.
Może Pan sobie pozwolić na relaks?
– Mogę. Lubię przejażdżki rowerowe, spacery, w okresie zimowym narty. Często w trakcie weekendów wybieramy się na krótkie wypady w góry, w okresie letnim nad wodę lub też w inne ciekawe miejsca. Jak już mówiłem, często siadam w domu przy komputerze, zerkam w firmowe sprawy i zwłaszcza jeśli odnajduję informacje pozytywne, bardzo się uspokajam i odstresowuję. A przy okazji: pańskie oko konia tuczy (śmiech). Staram się jednak zachować właściwe proporcje między pracą a życiem rodzinnym.
Co w najbliższych planach?
– Nie możemy się jednak zatrzymywać. Musimy dbać o dalszy rozwój firmy.Przed odejściem na emeryturę chciałbym rozwinąć i rozbudować firmę tak, by dzieciom było łatwiej. Stąd np. te wspomniane wcześniej plany inwestycyjne, które będziemy realizować przez najbliższe lata. A poza tym, chcę z żoną cieszyć się tym co mamy jak najdłużej – zdrowiem, dziećmi i wnukami. A co jeszcze życie przyniesie, zobaczymy.
Dziękujemy za rozmowę
Rozmawiała Iwona Kalinowska

Zobacz również inne wątki z tej kategorii

Najnowszy numer czasopisma Lakiernik
Newsletter

Bądźmy w kontakcie Zapisz się do naszego Newslettera

Newsletter
Copyright (C) lakiernik.com.pl
Realizacja strony: Estymo
Wyjście
Przeiń na górę