Na platformach społecznościowych, wystawach czy prezentując prace występuje pod nazwą Patisson Art. Pierwsza część tego miana kojarzy się bardziej z warzywami i trudno się domyślić, że chodzi o tworzenie indywidualnych wizji motocykli, samochodów czy kasków. Określenie „Art” wskazuje, że chodzi o kreację, tworzenie artystyczne. Z Włodzimierzem Kovalenko o sztuce, rzemiośle, sukcesach i porażkach rozmawia Mirosław Rutkowski.
Mirosław Rutkowski: Czym Pan się zajmuje?
Patisson Art: Czuję się artystą, jednak żeby być artystą-to trzeba być niezależnym finansowo. Na co dzień wykonuję różne zlecenia zgodnie z oczekiwaniami klientów. Wielu właścicieli chce jeździć motocyklem czy samochodem, który wyróżnia się indywidualnym, atrakcyjnym wyglądem. Klient jest moim inwestorem, przedstawia swoje potrzeby, a ja wykonuję je według mojej wizji. Robię niewielkie naprawy lakiernicze „smart repair”, zaczynam zajmować się autodetailingiem. Jestem też nauczycielem, szkoliłem osoby poszukujące swojego hobby, jak korzystać z aerografu.
Jest zainteresowanie takimi szkoleniami?
Wyszkoliłem około stu osób. Ale lepsze są indywidualne zajęcia. Teraz będę uczył jedną, dwie osoby według specjalnie dla nich przygotowanego programu. To najlepszy układ.
Z tego co Pan mówi, to artystą się Pan czuje, ale pracuje niekoniecznie wykonując artystyczne wizje.
Można powiedzieć, że na co dzień zajmuję się rzemiosłem artystycznym. To chyba najbardziej trafne określenie.
Kiedy, dlaczego i jak Pan zajął się pracą z aerografem?
Wiele lat temu zobaczyłem w telewizji program West Coast Customs. Byłem zafascynowany: siedzi gość z „długopisem” i robi fantastyczne malowanki… To była magia. Poszedłem do mojego bardzo bliskiego przyjaciela Iwana, znaliśmy się jeszcze od szkoły muzycznej, który zajmował się tatuażem. I on mi odkrył aerograf. Kupiliśmy narzędzia i tak się zaczęło. Do wszystkiego praktycznie dochodziłem sam, wtedy nie było jeszcze internetu, szukałem kogoś, kto mógłby mi pomóc, ale nie znalazłem.
Aerograf to narzędzie, ale trzeba umieć malować, tworzyć kompozycje, grać kolorami. Ma Pan jakieś przygotowanie?
Uczyłem się automatyki i robotyki, to dziedziny w pewnym stopniu wymagające podejścia kreatywnego. Ale od najmłodszych lat miałem zainteresowania artystyczne. Chodziłem do szkoły muzycznej w klasie klarnetu, mój wspomniany wcześniej przyjaciel był w klasie gitary, miałem zajęcia plastyczne. Chodziłem w dzieciństwie do szkoły artystyczno-plastycznej dla dzieci… Ale, prawdę mówiąc, do wszystkiego dochodziłem sam. Robiłem podstawowe błędy, nie wiedziałem jakie są ich przyczyny, poprawiałem, też było niedobrze. I tak, aż do skutku. Gdybym miał jakiegoś nauczyciela to wszystko byłoby łatwiejsze. Z drugiej strony samodzielne dochodzenie do zrozumienia co i dlaczego się dzieje spowodowało, że stworzyłem swój charakter prac. To trochę jak charakter pisma, każdy ma swój indywidualny. Dziś jest dużo łatwiej, w internecie jest mnóstwo informacji, filmów pokazujących co i jak. Ale ja zaczynałem pracę z aerografem w czasie kiedy internet dopiero powstawał.
Jak Pan wykorzystuje aerograf. Ma Pan jakieś szczególne tajemnice?
Oczywiście, aerograf można wykorzystywać na różne sposoby. Jedną z moich ulubionych technik jest efekt free hand (wolna ręka), którym uzyskuję maksymalną kontrolę nad każdym szczegółem. Ponadto często sięgam po techniki warstwowania, aby dodać głębi i trójwymiarowości moim projektom.
Skąd czerpie Pan pomysły do tworzenia różnorodnych i unikalnych projektów?
Inspiracje biorę z różnych miejsc – od sztuki ulicznej po naturę. Często przeglądam również prace innych artystów, aby zobaczyć, jakie nowe pomysły można wnieść do świata aerografii.
Co jest najtrudniejsze w realizacji Pana wizji motocykla czy samochodu?
Praca z aerografem wymaga precyzji i cierpliwości. Problemem z jakim najczęściej muszę się mierzyć jest wyzwanie związane z dostosowaniem projektu do różnych krzywizn i obłości powierzchni pojazdów. Obraz zaprojektowany na płaszczyźnie przenoszę na przykład na kask. To znaczy, że już na etapie projektowania obrazu muszę brać pod uwagę powierzchnię, na której będzie wykonany.
Jak sobie Pan radzi z nierealnymi czy też nietypowymi żądaniami klientów?
Muszę dokładnie zrozumieć jakie klient ma oczekiwania, wyjaśnić wszelkie wątpliwości i uwarunkowania i ograniczenia w danym projekcie. Kiedy pojawiają się jakieś trudności czy niejasności to, stawiam na otwartą komunikację i wspólne szukanie rozwiązań. Trzeba rozmawiać.
Czy wystarczy doświadczenie uzyskane na podstawie prób i błędów i wiedza teoretyczna jest zbędna?
Nie, to nie tak. Uczyłem się nie tylko praktycznie, ale szukałem wiedzy, różnych informacji o materiałach, technologiach po to, żeby zrozumieć. Wiedza w połączeniu z praktyką daje efekty zgodne z oczekiwaniami. Sama wiedza bez praktyki, czy praktyka bez wiedzy nie wystarczą.
Co uważa Pan za największy sukces?
Największy sukces… Robię to, co lubię, mogę się z tej pracy utrzymać, spotykam mega fajnych ludzi. To co robię znajduje uznanie klientów, a także kolegów z branży. Moje prace były pokazywane nie tylko na krajowych imprezach, ale też na Auto Show w Las Vegas – SEMA. Jestem ”ambasadorem” firmy Anest Iwata Polska, co jest kolejnym dowodem uznania. To wszystko daje ogromną satysfakcję.
Czy udział w Auto Show w Las Vegas – SEMA ma znaczenie dla Pana kariery?
Auto Show w Las Vegas – SEMA to wydarzenie bardzo prestiżowe. Możliwość prezentacji moich prac na jednym z największych i najważniejszych wydarzeń motoryzacyjnych na świecie to ogromne wyróżnienie. Być częścią tego show, to jak wejście na wielką scenę sztuki motoryzacyjnej.
A co jest największą porażką?
Moje najbardziej bolesne doświadczenie związane jest z moim przyjacielem, Iwanem. Wspólnie poznawaliśmy muzykę, sztuki wizualne, uczyliśmy się aerografu. Mieliśmy wspólne pomysły, plany. Po walce z rakiem umarł w moje urodziny. Długo nie potrafiłem się po tym podnieść. Dopiero dwa lata po jego śmierci wróciłem do aerografu i pracuję jako Patisson Art. On miał taki pseudonim, i w hołdzie dla niego moją działalność prowadzę pod taką marką.
Może Pan ujawnić swoje plany i marzenia?
W listopadzie w Niemczech będę prowadził kurs aerografu dla grupy 40 osób. Chciałbym w tym roku pojechać na Auto Show w Nevadzie pokazać moje prace, siebie, Szczecin i polskie środowisko wielu znakomitych artystów. Polska, moim zdaniem, jest numerem jeden jeśli chodzi o mega projekty, renowację, autodetailing i customizację samochodów i motocykli.
Dziękuję za wspólnie spędzony czas, rozmowę i życzę realizacji wszystkich zamierzeń.
I ja dziękuję. Korzystając z okazji czytelników Lakiernika zachęcam do śmiałego podążania za swoją pasją. Niech ta historia odkrycia aerografii i podróży przez świat motoryzacji będzie dla was bodźcem do realizacji własnych marzeń. Pamiętajcie, że każdy ma swój unikalny ślad do zostawienia w sztuce i życiu – odkryjcie go i bądźcie odważni w jego podążaniu. Życzę Wam pełnych kolorów i sukcesów!
Tekst i zdjęcia: Mirosław Rutkowski
Kask rajdowy to coś więcej niż ochrona – to część wizerunku kierowcy i zespołu. Malowanie …
O tym wyjątkowym motocyklu, który powstał w firmie G.O.C., można by napisać wiele – wiele …
Jak sam mówi jest w stanie namalować wszystko, od figur geometrycznych po czaszki i płomienie. …