Kilka miesięcy temu pisaliśmy na temat wydobycia przed 5 laty w Kluczewie niemieckiego czołgu Pz.Kpfw. IV Ausf. J. Pojazd, który trafił do kolekcji Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu został niemal w całości odbudowany. – Mamy atrakcję na skalę światową – cieszy się dyrektor placówki, Aleksander Ostasz.
– To, że ten unikatowy zabytek militarny odzyskał swój pierwotny blask zawdzięczamy wielu wspierającym nasze muzeum osobom. Już teraz mogę im wszystkim powiedzieć: „dziękuję” – mówi dyrektor Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu, Aleksander Ostasz. Gdy rozmawiamy, niemiecki czołg średni Pz.Kpfw. IV Ausf. J (właśc.: Panzerkampfwagen IV Ausfűhrung J) stoi już na własnych gąsienicach i w niczym nie przypomina wraku, który nieco ponad 5 lat temu wydobyty został z leju po wybuchu na lotnisku w Kluczewie pod Stargardem. Jak zaznacza nasz rozmówca, jego pierwsza, publiczna prezentacja po wielomiesięcznej odbudowie to kwestia niecałego miesiąca.
Przypomnijmy, w kwietniu 2011 r. środowisko zachodniopomorskich pasjonatów historii II wojny światowej oraz muzealników obiegła wieść o znalezieniu na terenie nieczynnej dzisiaj bazy lotniczej, zakopanego wraku pojazdu gąsienicowego z czasów ostatniego, globalnego konfliktu. Do akcji ratunkowej natychmiast wyruszyło Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu oraz członkowie szczecińskiego Stowarzyszenia Archeologii Militarnej Pomorze. Okazało się, że wrak to unikatowy, pochodzący z ostatniej serii produkcyjnej, podstawowy czołg średni armii niemieckiej wykorzystywany w 1945 r. Dzięki przychylności wojewódzkiego konserwatora zabytków, po kilkunastu godzinach wytężonej pracy, maszyna mogła trafić do kolekcji MOP, drugiej co do wielkości po Muzeum Wojska Polskiego, placówce historyczno-wojskowej w naszym kraju.
– W kolejnych miesiącach sprawdzać się zaczęła maksyma, że znalezienie zabytkowego pojazdu to jedno, a jego renowacja czy odbudowa to zupełnie inna kwestia – informuje Aleksander Ostasz. Z pomocą muzealnikom przyszli pasjonaci i właściciele kolekcji militarnych z całej Polski; w krótkim czasie do Kołobrzegu zaczęto zwozić brakujące i co najważniejsze – oryginalne elementy pojazdu. Po ich względnym ukompletowaniu można było zacząć żmudny proces renowacji.
Znad ujścia Parsęty pojazd wyjechał do podpoznańskiej miejscowości Pławce. Tam trafił w ręce „Pancernych Magików”, czyli zespołu mechaników, historyków wojskowości a przede wszystkim pasjonatów, prowadzonego przez dyrektora Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu (oddział MWP w Warszawie), Tomasza Ogrodniczuka oraz Artura Zysa. – Moim zdaniem wybór nie mógł być lepszy. Ludzie ci mają na swoim koncie między innymi odbudowę oraz przywrócenie całkowitej sprawności mechanicznej działa szturmowego StuG IV, przeznaczonego dla tworzonego Muzeum II Wojny Światowej czołgu Sherman Firefly, czy początkowo nierokującego najlepiej, półgąsienicowego ciągnika Sd.Kfz. 6. Każda z maszyn, którymi „opiekował” się zespół odtworzona została z dbałością o najmniejsze detale – zaznacza dyrektor kołobrzeskiego muzeum.
Jak się dowiedzieliśmy, samo rozdzielenie oraz właściwa identyfikacja części przywiezionych do Pławiec trwała kilka tygodni. Całość została od razu zabezpieczona farbą antykorozyjną. Z układanki powyginanych blach, rur i kątowników powoli powstawała bryła czołgu. W końcu, późną wiosną 2016 r. pojazd stanął na własnym podwoziu. – Jeśli chodzi o część zewnętrzną maszyny, największy problem stanowiło zespolenie tylnej części pancerza tzw. wanny, która została rozerwana w efekcie eksplozji przedziału silnikowego. Odrębną sprawą stało się poskładanie mocno zniszczonej wieży – wylicza nasz rozmówca. Ostatecznie, uzupełniwszy najważniejsze i brakujące elementy wykonanymi z identycznych materiałów oraz według oryginalnych planów repliki części, kluczewski Pz.Kpfw. IV Ausf. J niemalże w pełni odzyskał pierwotny wygląd.
– Zgodnie z założeniem jeszcze z 2011 r., postanowiliśmy jedną stronę wozu odtworzyć w stu procentach, czyli tak, jak prezentowała się wyjeżdżając z fabryki, drugą natomiast, zniszczoną w trakcie działań wojennych lub krótko po ich zakończeniu, pozostawić w stanie z 1945 r. – mówi Aleksander Ostasz. Warto zaznaczyć, że tego rodzaju rozwiązanie jest nowatorskim w skali europejskiej. Jednocześnie, bez konieczności na przykład wchodzenia na pancerz, pozwala oglądającym wóz zajrzeć do jego wnętrza. – Te na razie pozostawimy w takim stanie, w jakim zastaliśmy je wydobywając czołg. W przyszłości chcielibyśmy całkowicie zamknąć i równocześnie uszczelnić bryłę – informuje dyrektor MOP.
Ważnym elementem renowacji maszyny stało się jej malowanie. – Wybór schematu poprzedziła zakrojona na szeroką skalę kwerenda archiwalna przeprowadzona przez koszalińskie Studio Historyczne Huzar, przede wszystkim analiza fotografii późnych wersji Pz.Kpfw. IV. Uwzględniając realia panujące w czasie skierowania do służby naszego egzemplarza, zdecydowaliśmy się na jednokolorowy kamuflaż piasokowy, w typowym dla schyłkowego okresu istnienia III Rzeszy, jasnym odcieniu. Barwa dobrana została na podstawie innego zabytku, zachowanego w jednej z kolekcji prywatnych. Wnętrze otrzymało odcień kości słoniowej – Elfenbien, standardowy dla niemieckich pojazdów wojskowych w latach 1939-1945 – opowiada Aleksander Ostasz. Nie wyklucza równocześnie uzupełnienia z wyżej zaprezentowanego schematu insygniami jednostki, w której z dużym prawdopodobieństwem służył czołg. Jak udało się ustalić, był to 10. pułk pancerny SS wchodzący w skład 10. SS-Panzer-Division „Frundsberg”, która na początku ostatniego roku II wojny światowej toczyła boje między innymi właśnie w rejonie Stargardu.
Jeszcze zanim pojazd trafił do warsztatu w Pławcach, wielu zadawało pytanie czy będzie możliwość przywrócenia go do stanu jezdnego? – Odbudowa wraku to wyzwanie, które i tak przysporzyło nam sporo problemów. O uruchomieniu wyjętego z wozu silnika, którego zakonserwowane elementy skądinąd już kilka sezonów podziwiać można na ekspozycji militarnej Muzeum Oręża Polskiego, na razie trudno myśleć. Oczywiście chcielibyśmy, by Pz.Kpfw. IV poruszał się o własnych siłach, ale do tego poziomu jeszcze bardzo długa droga – odpowiada nasz rozmówca.
Tak czy inaczej, pojazdu tej wersji, wyprodukowanego na początku 1945 r. trudno szukać w europejskich muzeach. Echo jego planowanej na początek czerwca 2016 r., publicznej prezentacji już teraz szeroko odbija się po całym kontynencie. Nie ulega wątpliwości, że pancerny rarytas, który wysiłkiem wielu ludzi odzyskał dawny blask, przyciągnie do Kołobrzegu i okolicy rzesze miłośników dziejów broni pancernej nie tylko z Polski.
Ramka-apla
Każdy może mieć wkład w odbudowę
Od początku procesu renowacji kluczewskiego Pz.Kpfw. IV Ausf. J ważnym jej elementem stał się jej społeczny wymiar. Pojazd uwzględniony został w programie tzw. Honorowej Adopcji Zabytków, realizowanym przez Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu. Włączyć się do niej może każdy. – Jeśli mają państwo elementy, które mogłyby uzupełnić nasz czołg, zarówno części związane z mechaniką, układem jezdnym czy pancerzem, jak i drobne wyposażenie zewnętrzne i chcieliby przez przekazanie ich naszej placówce, przystąpić do programu, będziemy bardzo wdzięczni – apeluje dyrektor Ostasz.
Aktualnie muzealnicy znad ujścia Parsęty gromadzą tzw. ekwipunek remonotowo-saperski, którym dysponował każdy czołg tej wersji. Szczególnie poszukiwane są: lewar czołgowy, liny holownicze, tzw. haki typu S, nożyce do przecinania drutu kolczastego, elementy wycioru armaty czołgowej, siekiery i łopaty. Cały czas uzupełniane są także gąsienice. – Rzecz jasna najcenniejsze byłyby dla nas przedmioty oryginalne, pochodzące z czasów II wojny światowej, ale jeśli udałoby się zdobyć profesjonalne ich repliki, też będzie to dla nas wielka radość – kończy nasz rozmówca.
Informacja dodatkowa:
W czasie, gdy powstawał artykuł, czołg Pz.Kpfw. IV Ausf. J z Kluczewa znajdował się jeszcze w warsztacie Artura Zysa w Pławcach. Miejscem docelowej ekspozycji maszyny będzie wystawa plenerowa Oddziału Dzieje Oręża Polskiego MOP, zlokalizowana przy ul. Emilii Gierczak w Kołobrzegu. Maszyna trafić tam ma na początku sierpnia 2016 r.
W ostatnich dniach w firmie TROTON odbyły się kompleksowe ćwiczenia przeciwpożarowe, które miały na celu przygotowanie pracowników oraz służb ratowniczych na sytuacje awaryjne. W wydarzeniu uczestniczyły jednostki Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kołobrzegu oraz …
Firmy 3M i Axalta ogłosiły dziś rozpoczęcie współpracy nad cyklem szkoleń dla samochodowej branży napraw lakierniczych. Będzie on składał się z 5 modułów – każdy będzie w praktyczny sposób pomagał zarówno lakiernikom, jak i serwisom poznawać najlepsze praktyki oraz …
Cromax® poszerza linię ChromaHybrid o nowy pigment ChromaHybrid WH1729 Magma Red, którego można używać zarówno z systemami lakierów bazowych Cromax Pro, jak i Chromax EZ+. Produkt jest już dostępny w sprzedaży. Stanowi on odpowiedź firmy na rosnącą popularność …
W przyszłym roku firma PHU Auto Piotra Jaworowskiego z Konstantynowa Łódzkiego, będzie świętować 30 – lecie istnienia. Jednak początki jego aktywności w branży sięgają jeszcze końca lat 80-tych. – Kiedyś sprzedawał ten kto miał, a …
. O tym, że amerykańska motoryzacja była z innej planety niż europejska, wiedzą wszyscy, którzy choć trochę samochodami się interesują. O ile globalne modele światowych producentów samochodów wypchnęły z dróg krążowniki szos, to amerykańska …
– Wolę mieć cel i go realizować niż marzyć – mówi Sławomir Gołąb, właściciel Serwisu Blacharsko – Lakierniczego AACOLOR w Myślenicach. Firma powstała w 2020 roku. Widok Astona Martina, Maserati, Maclarena czy Porsche czekających tu …
Szymon Orzeszko, który od dwudziestu lat maluje aerografem po raz kolejny dzieli się z nami swoją wiedzą, tym razem opowiada jak malował motocykl, którego głównym tematem przewodnim była osoba generała Witolda Urbanowicza dowódcy dywizjonu 303 …