W zbiorach jednego ze śląskich kolekcjonerów znajduje się unikatowy, militarny zabytek. Niepozorna, bo niewielka armata przeciwpancerna 3,7 cm PaK 36 w początkowym okresie II wojny światowej stanowiła jeden z podstawowych rodzajów uzbrojenia Wehrmachtu. Egzemplarz, do którego udało nam się dotrzeć, to nie tylko cenny artefakt muzealny, ale także narzędzie nowoczesnego opowiadania o historii wojskowości.
– Aktualnie to jedyny taki obiekt w Polsce i jeden z kilkunastu zachowanych na świecie. Najbliżej podobne działa obejrzymy w prywatnych kolekcjach w Czechach albo zbiorach muzealnych na tak zwanym „zachodzie” – zaczyna opowieść Tadeusz Sładek, kolekcjoner militariów z okolic Rybnika. Od prawie dekady w jego rękach znajduje się unikatowy eksponat związany z wojskowością czasów II wojny światowej – niemiecka armata przeciwpancerna 3,7 cm Panzerabwehrkanone 36.
Historia artefaktu zaczęła się w nieco przypadkowy sposób. – Kilkanaście lat temu zacząłem realizować projekt odbudowy dość rzadkiego, bezodrzutowego działa używanego przez Wehrmacht. Gromadząc jego podzespoły, w moje ręce zaczęły trafiać elementy nieco innej, choć wcale nie mniej ciekawej broni. W pewnym momencie było ich tyle, że czasowo przekierowałem swoje zainteresowania – zaznacza nasz rozmówca. Części działa pozyskiwał na terenie całej Europy, niektóre, także nieco przypadkiem, odnajdywał na popularnych w owym czasie nie tylko na Śląsku, giełd staroci – Flohmarktów. – O rozpoczęciu właściwego procesu odbudowy zadecydował moment, w którym udało mi się nabyć niemal kompletną, praktycznie całą płytę czołową, stanowiącą większą część armaty, przynajmniej pod względem wizualnym – uzupełnia.
Zdjęcie: Śląski 3,7 cm PaK 36 podczas prezentacji na dioramie historycznej w Helu, sierpień 2022 r. Na Pomorzu obiekt pojawił się w ubiegłym roku po raz pierwszy (Foto: Łukasz Gładysiak).
Łącznie elementów militarnej układanki trwały mniej więcej rok. Blisko połowa podzespołów to części oryginalne, pochodzące z różnych, przede wszystkim wojennych egzemplarzy. W latach 1939-1942 wyprodukowano między innymi felgi z oponami, partia podwozia oraz wspomnianą osłonę, charakteryzującę się specyficznym mechanizmem składania, który nie bez powodu właściciela określa mianem „zegarmistrzowskiego”. Ciekawostkę stanowią także tak zwane ogony, czyli części stabilizująca armatę, zakończone lemieszami. Okazało się, że w przeciwieństwie do innej, nie tylko niemieckiej broni artyleryjskiej, PaK 36 charakteryzowało wykonanie ich z aluminium. – Choć to rozwiązanie istotnie obniżało masę działa, co miało kapitalne znaczenie w przypadku, gdy trzeba było szybko zmienić stanowisko ogniowe, okazało się także kosztowne. Ze względu na materiał to właśnie ogony są dziś najtrudniejsze do pozyskania w oryginale. Większość z nich została po wojnie wtórnie wykorzystana – informuje Tadeusz Sładek.
Zdjęcie: Oryginalne, wykonane z aluminium tak zwane ogony to współcześnie najtrudniejszy do pozyskania element armaty (Foto: Łukasz Gładysiak)
Z tylną częścią obiektu związana jest także największa trudność, jaką kolekcjoner napotkał podczas odbudowy. – Rzecz w nitach, które należało wykonać od nowa. Takim sposobem łączenia metalu, w dwudziestoleciu międzywojennym bardzo popularnym, współcześnie mało kto się zajmuje, toteż zmuszony byłem nauczyć się tego samodzielnie. Z pomocą przyszedł zestaw narzędzi pozyskanych ze składnicy złomu. Okazały się o tyle pomocne, że na jednym tylko ogonie trzeba było zaklepać ponad sto nitów – opowiada. Istotne w myśl obowiązującego prawa elementy, jak zamek, czy lufa, to profesjonalne i zupełnie nieużytkowe repliki.
Zdjęcie: Blisko połowa elementów, z których odbudowane została działo zachowane w podrybnickiej kolekcji wyprodukowana została między 1932 a 1942 r. (Foto: Łukasz Gładysiak).
Ostatnim etapem odtwarzania obiektu było malowanie. Wybór padł na klasyczny kolor ciemnoszary, w literaturze określany jako Panzergrau RAL 7021, czyli taki, w jakim wszystkie armaty opuściły hale fabryki w Düsseldorfie. Przez lata udało się także uzupełnić zestaw wyposażenia dodatkowego, w tym zasobniki na amunicję, łącznie z unikatowym, przeznaczonym dla pojedynczego, ładowanego odprzodowo, nadkalibrowego pocisku kumulacyjnego Stielgranate 41. Choć wartość całości pozostaje owiana tajemnicą, właściciel zaznacza, że 3,7 cm PaK 36 choć niewielki, potrafi w obiegu kolekcjonerskim, jeśli w ogóle się pojawi, osiągać ceny trzy- a nawet czterokrotnie wyższe niż słynne, niemieckie działa kalibru 7,5 cm czy – „Acht komma Acht” 88 mm. Wszystko za sprawą niedużej liczby egzemplarzy, jakie przetrwały kapitulację III Rzeszy.
Zdjęcia: Znaczną część zamka i podzespołów służących do detonacji pocisków to części z czasów II wojny światowej. Istotne z punktu widzenia prawa detale wykonano w formie bezpiecznych replik (Foto: Łukasz Gładysiak).
Działo spod Rybnika od 2014 r. podziwiać można było podczas wydarzeń przybliżających historię II wojny światowej przede wszystkim w południowej Polsce. – Jeśli dobrze pamiętam, debiut miał miejsce podczas słynnej niegdyś inscenizacji „Bitwa wyrska”, nawiązującej do wojny obronnej 1939 r. Dwukrotnie odwiedziłem także międzynarodowy zlot miłośników militariów z czasów ostatniej wojny światowej „Sahara” na Słowacji. Z kolei podczas zorganizowanego w roku ubiegłym widowiska w Miechowicach, armata „przemówiła” oddając, rzecz jasna nadzorowany przez profesjonalnego pirotechnika, strzał. Na Pomorzu pojawiła się podczas popularnego wydarzenia „D-Day Hel” zorganizowanego w sierpniu 2022 r. – wylicza nasz rozmówca. Ponadto obiekt uczestniczył w realizacji znanej serii programów historycznych autorstwa Bogusława Wołoszańskiego pt. „Sensacje XX wieku”.
Zdjęcie: W procesie odbudowy obiektu najtrudniejsze stało się odtworzenie licznych zwłaszcza przy ogonach nitów (Foto: Łukasz Gładysiak).
3,7 cm PaK 36 był podstawowym rodzajem lekkiego działa przeciwpancernego, wykorzystywanego przez armię niemiecką w czasach realizacji założeń strategii Blitzkriegu. W latach 1932-1942 zakłady Rheimetall-Borsig w Düsseldorfie wyprodukowały blisko 14,5 tys. jego egzemplarzy. Armatę masowo wykorzystywano podczas prowadzonych przez III Rzeszę wojen napastniczych przeciwko Polsce, krajom skandynawskim, państwom Europy Zachodniej oraz inwazji na Bałkany, gdzie, w trakcie desantu na Kretę, co najmniej kilka sztuk dotarło na pole walki na spadochronach. Niską skuteczność pocisków kalibru 37 mm obnażyły walki na froncie wschodnim – amunicja okazywała się niewystarczająca wobec cięższych wozów gąsienicowych Armii Czerwonej.
Zdjęcie: Detale osłony 3,7 cm PaK 36, która niemal w całości jest częścią oryginalną. To właśnie jej pozyskanie zadecydowało o rozpoczęciu odbudowy zabytku (Foto: Łukasz Gładysiak).
Z powodu niskiej przebijalności pancerza zaczęto PaK 36 nazywać „kołatką do drzwi”. Wycofywana stopniowo z pierwszej linii, trafiała na zaplecze, na przykład jako oręż wsparcia straży przemysłowych lub wzmocnienie obiektów fortyfikacyjnych. Mimo tego część oddziałów Wehrmachtu nadal używała ich w boju na przykład w Normandii i Ardenach. Ciekawostkę stanowi udział przynajmniej jednej, opisywanej armaty w walkach o Kołobrzeg toczonych w marcu 1945 r. Obsługiwana przez spieszonych, niemieckich marynarzy prowadziła ogień z terenu Reduty Bagiennej, która znajduje się na terenie dzisiejszej Mariny Solnej.
Zdjęcie: Mimo ponad osiemdziesięciu lat od produkcji, oparte o oryginalne felgi i opony podwozie armaty nadal sprawuje się dobrze (Foto: Łukasz Gładysiak).
Zdjęcie: 3,7 cm PaK 36 Tadeusza Sładka podczas jednego z wydarzeń przybliżających dzieje II wojny światowej w południowej Polsce (Fot. Archiwum prywatne).
Zdjęcie: Od kilku lat armatę spod Raciborza można oglądać podczas inscenizacji batalistycznych, upamiętniających na przykład boje we wrześniu 1939 r. (Fot. Archiwum prywatne).
Działo przeciwpancerne 3,7 cm PaK 36 – dane techniczne:
Wymiary Kaliber Długość Długość lufy Szerokość Wysokość Prześwit | – 37 mm 3400 mm 1660 mm 1650 mm 250 mm |
Masa bojowa Bojowa Marszowa | – 330 kg 450 kg |
Przebijalność pancerza dla amunicji podstawowej PzGr 39 Dystans 200 m Dystans 500 m | – 42 mm 36 mm |
Kąt ostrzału: Płaszczyzna pionowa Płaszczyzna pozioma | -8O – +25O 60O |
Szybkostrzelność | 10-15 strz./min. |
Donośność | 5,5 km |
Obsługa | 5 żołnierzy |
Lata produkcji | 1932-1942 |
Liczba wyprodukowanych egzemplarzy | 14.459 |
Ten motocykl to prawdziwa legenda. Chyba wszyscy kojarzą go ze słynnej komedii „Nie lubię poniedziałku”. MZ ES 250 Trophy w latach 70-tych królował na polskich drogach. Pojazd, który dziś wzbudza niemałe zainteresowanie wśród miłośników motoryzacji …
Suzuki LJ 80 (eljot) to samochód legenda. Kultowa terenówka produkowana w latach 1977-1983 kojarzona z wakacyjnym autem zapisała się w historii i do dziś budzi wśród wielu osób sentyment. Tak jest w przypadku Piotra Gacia …
Jak sam mówi jest w stanie namalować wszystko, od figur geometrycznych po czaszki i płomienie. Swoją pasję do aerografii nieustannie rozwija i cały czas eksperymentuje. Marcin Tatar Tatarczuk daje drugie życie motocyklom, a jego …
Malowanie kasku może być dość proste, ale dające satysfakcję lecz możemy też mieć bardziej skomplikowany wzór. Malujemy kask na kolor, dookoła szparunek, obwódka w postaci jednej lub dwóch linii, do tego logo i mamy naprawdę …
Tegoroczna edycja ugruntowała poznańskie wydarzenie jako największe w Polsce targi pojazdów zabytkowych. Na rekordowej powierzchni – w 5 halach na niemal 35 000 m2 – znalazło się 948 pojazdów. Zobaczyło je 26 742 zwiedzających. W …
W przyszłym roku firma PHU Auto Piotra Jaworowskiego z Konstantynowa Łódzkiego, będzie świętować 30 – lecie istnienia. Jednak początki jego aktywności w branży sięgają jeszcze końca lat 80-tych. – Kiedyś sprzedawał ten kto miał, a …
. O tym, że amerykańska motoryzacja była z innej planety niż europejska, wiedzą wszyscy, którzy choć trochę samochodami się interesują. O ile globalne modele światowych producentów samochodów wypchnęły z dróg krążowniki szos, to amerykańska …
– Wolę mieć cel i go realizować niż marzyć – mówi Sławomir Gołąb, właściciel Serwisu Blacharsko – Lakierniczego AACOLOR w Myślenicach. Firma powstała w 2020 roku. Widok Astona Martina, Maserati, Maclarena czy Porsche czekających tu …
Szymon Orzeszko, który od dwudziestu lat maluje aerografem po raz kolejny dzieli się z nami swoją wiedzą, tym razem opowiada jak malował motocykl, którego głównym tematem przewodnim była osoba generała Witolda Urbanowicza dowódcy dywizjonu 303 …