• Facebook
  • Twitter
  • Google Plus
  • RSS
  • Mapa strony
Lakiernik

Rebel Art – lubimy eksperymenty

Na swojej stronie internetowej (www.rebelart.pl) proponują malowanie artystyczne: samochodów, motocykli, kasków, klubów, pubów, restauracji, sklepów, elewacji, mieszkań pokoi dziecięcych, lodówek komputerów i „wszystkiego co przyjdzie Ci do głowy”. Rebel Art to dwuosobowa firma z Bytomia. Tworzą ją 33 –letni Jerzy Staszczyk i jego żona Anna. On zaczynał jako nastoletni graficiarz. Teraz ma za sobą studia w cieszyńskiej filii Uniwersytetu Śląskiego na Wydziale Sztuki, Policealne Studium Reklamy w Katowicach, kilkuletnie doświadczenie w zawodzie renowatora zabytków. Ona jest matematyczką, która twierdzi, że nie ma talentu plastycznego, ale jakby na przekór swoim słowom, tworzy świetne projekty. Zajmuje się też organizacją biura i jak mówi jej mąż „trzyma artystę w ryzach”. O tym czym zajmuje się Rebel Art, rozmawiamy z Jerzym Staszczykiem.
Kiedy powstała firma?
Jakieś 6-7 lat temu. Zaczęliśmy od graffiti i z czasem zajęliśmy się malowaniem artystycznym. Stosujemy różne techniki plastyczne. Komercyjne zlecenia realizujemy do dziś.
Firma to tylko Państwo oboje?
– Współpracujemy jeszcze z dwiema lub trzema osobami, w zależności od zleceń. Mam też kilku przyjaciół, z którymi pracuję przy większych projektach.
Na stronie internetowej pisze Pan o swoim wykształceniu. Informuje Pan tym samym, że klient trafił do fachowca. Pisze Pan też, że jesteście Państwo gotowi malować na czymkolwiek, to, co klient sobie zażyczy
– To prawda. Jesteśmy w stanie fachowo pomalować każdą powierzchnię. Śmiejemy się, że skoro od tamtego roku także tatuujemy, skóra ludzka też wchodzi w rachubę.
Ten tatuaż to poważnie?
– Poważnie (śmiech) Zacząłem tatuować w ubiegłym roku i mam nadzieję, że w ciągu tego roku również ta usługa wejdzie do oferty firmy.
Współpracujecie Państwo również z samorządami , prawda? Współtworzył Pan prawdopodobnie największy na świecie mural historyczny, powstały z okazji 750 – lecie Krakowa. Przedstawia dzieje miasta od czasów najdawniejszych po współczesne
– Do współpracy zaprosił nas nasz kolega Jerzy Rojkowski z Krakowa. Dołączyłem do większej ekipy, bo udział w tym projekcie wzięło kilkunastu graficiarzy z całej Polski. Malowałem swoją część według projektu Jerzego.
Do dziś mówi Pan o sobie „graficiarz”?
Fachowo „ Writer”, ale w Polsce przyjęło się graficiarz 
Był Pan takim typowym nastolatkiem malującym nocami po murach, zadzierającym z administratorami budynków , a może i policją?
– Tak bywało (śmiech) Robiłem typową karierę graficiarza, który tak pokochał graffiti, że chciał być w tym coraz lepszy. Poszedł do jednej szkoły, potem do następnej, itd. Początkowo miałem też jak większość graficiarzy pewne incydenty prawne…
Czyżby rodzice musieli płacić za synka jakieś grzywny?
– No nie. Syn był już na tyle dorosły, że utrzymywał się sam i nie obciążał rodziców jeśli trzeba było za coś zapłacić.
Malował Pan bo przeżywał okres buntu? Skąd się wzięło graffiti w Pana życiu?
– Nie. Po prostu spodobało mi się samo malowanie. Zobaczyłem jakiś film, w którym przewijał się motyw graffiti. Chyba tak to się zaczęło. Dla mnie magiczne było już to, że można nacisnąć na spray i farba leci, można z nią szybko zrobić cuda. To narzędzie do dziś lubię najbardziej. Chciałem też rysować. Najpierw to były próby na garażach, gdzieś z tyłu na boisku, gdzie nikt tego nie widział. Potem zacząłem nabierać przekonania, że właśnie to chcę to robić, bo malowanie sprawia mi frajdę. Zacząłem robić różne rzeczy farbami . Potem pracowałem przy renowacji zabytków, robiłem zlecenia komercyjne . Ale z czasem rozstałem się z firmą, w której pracowałem i postanowiłem utrzymywać się z malowania artystycznego.
Dalej malowanie sprawia Panu frajdę?
– Tak. Czasem nawet po kilkunastu godzinach malowania jakichś komercyjnych rzeczy, chce mi się pomalować ścianę. Żona patrzy na mnie zdziwiona, ale dla mnie to relaks. Jeśli tylko mam taką możliwość, to zawsze chętnie zrobię sobie jakąś kolorową ścianę, tylko dla przyjemności .
Porozmawiajmy o Pana projektach. Tych pamiętnych, Pana zdaniem najciekawszych
– To będzie trudne, bo dla mnie każdy projekt jest ciekawy. I wszystkie je pamiętam. Nie narzekam na monotonię., bo nawet jeśli tworzywo czy materiały, których używam się powielają, to kształty i oczywiście same projekty są inne. Każde zlecenie to coś innego. Żona się ze mnie śmieje , bo przy dłuższych zleceniach nudzę się mniej więcej po trzech dniach. Lubię to, że jednego dnia malują kask, drugiego ścianę, a trzeciego robię tatuaż. Cały czas to artystyczna praca, ale projekty zupełnie inne. To co klient sobie zażyczy staje się nową przygodą. Fajnie jeżeli mamy choć trochę wolną rękę. Nie lubię się powtarzać. Jeżeli malujemy np. pokój dziecięcy i kolejny raz pojawia się w nim Kubuś Puchatek, to staramy się malunki inaczej zaaranżować.
Czytam w Państwa ofercie, że robicie Państwo projekty dla domu, dla dziecka. To ostatnie oznacza właśnie malowanie dziecięcego pokoju?
– Nie tylko. Sporo malujemy kasków dla dzieci, desek snowboardowych. Często jest tak, że dzieciak jest fanem jakiejś gry komputerowej. Albo kreskówkowego bohatera. Ma już wszystko, co można było kupić i w końcu rodzice przygotowują mu tematyczny pokój. Zwracają się do nas, my robimy projekt, np. całego pokoju, zdobiąc go ulubionym motywem dziecka i przystępujemy do pracy. Gdy skończymy, dzieciak wchodzi do pokoju i nagle trafiam do wnętrza swojej ukochanej gry komputerowej.
Przejdźmy do zleceń motoryzacyjnych, bo to chyba właśnie jej dostaje Pan najczęściej, prawda?
– Oj, z tym bywa różnie. Mamy szeroką ofertę. Nie skupiamy się tylko na aerografie i motocyklach, więc zlecenia miewamy najróżniejsze.
W Państwa galerii widziałam m.in. ramy rowerowe
– Tak, robimy bardzo dużo ram, od indywidualnych zleceń dla osób, które po prostu chcą się wyróżnić, po zawodników różnych teamów. A wracając do motoryzacji, malowaliśmy np. Hondę Civic która zajęła II miejsce w konkursie Need for Speed. To honda naszego kolegi. Ostatnio bardzo mi się podobało i na pewno długo pozostanie w mojej pamięci malowanie Hondy CBR. Bazą była biała farba. Na niej robiliśmy grafikę specjalnymi markerami, ręcznie, malowaliśmy tak cały motocykl . Chyba ze dwa tygodnie zajęła nam ta grafika. Wykończyłem ją matowym lakierem TROTON DIABOLIC. Efekt jest taki jakby motocykl był cały zarysowany czarnym markerem naniesionym na białą kartkę. To bardzo drobna grafika. Bardzo mi się to podoba.
Skąd pomysł na markery?
– To specjalne markery z firmy Molotow. Staramy się robić takie nietuzinkowe rzeczy. Ostatnio malując łódkę, a na niej motyw orła, też zaszaleliśmy . Efekt samego aerografu nie do końca mi się podobał. Orzeł wychodził jak plastikowy. Zaczęliśmy malować tego orła pędzlami, bazami wodnymi. Efekt był świetny. Staramy się łączyć różne techniki. Przy malowaniu łączymy aerograf z markerami , z przetarciami, odbijanymi wzorami z folii itd. Nie ograniczamy się do pistoletu lakierniczego i aerografu. Próbujemy czegoś innego.
Klienci są otwarci na takie propozycje?
– Staramy się robić rzeczy niepowtarzalne. Zdarza się , że klient przynosi nam wzór kasku , który znalazł w Internecie. Próbujemy mu wtedy zaproponować projekt bazujący na tym, który znalazł, ale proponujemy jakieś zmiany, żeby to był jednak jego, niepowtarzalny projekt. No, chyba , że klient się uprze. Ale na tym etapie, mamy już wielu zaufanych klientów, którzy przychodzą, bo znają nasze prace, podobają się im. Przygotowujemy dla nich szkic, czasem tylko omawiamy i coraz częściej słyszymy: „ OK. róbcie swoje, ja wam ufam”. Przyznam się, że lepiej mi się wtedy pracuje, bo robimy wszystko tak, jak dla siebie. No i możemy poeksperymentować.
Co sprawia Panu największą frajdę?
– Malowanie rzeczy dla dzieci. Pokoje dziecięce itd. Często jesteśmy obecni gdy dzieciak po raz pierwszy widzi naszą pracę, którą rodzice trzymali w tajemnicy. Dzieciak był kilka dni u babci, bo zmiana pokoju to niespodzianka. Widok takiego malca, który skacze pod sufit z radości, to ogromna frajda. Gdy cieszy się dorosły klient, oczywiście też , ale dzieciaki są pod tym względem wyjątkowe. . Ich reakcje dają nam niezłego kopa do dalszej pracy.
Dziękuję bardzo za rozmowę,
Rozmawiała Iwona Kalinowska

Zobacz również

Dodaj ogłoszenie

Dodaj ogłoszenie

Newsletter
Bądźmy w kontakcie
Zapisz się do naszego Newslettera
Zapisz się
x