Uratowany przed złomowiskiem egzemplarz legendarnej Toyoty Land Cruiser BJ42 pochodzi z 1982 roku. Legendarnej, bo stworzony w latach 50. ub. wieku samochód był nie tylko nadzwyczaj dzielny w terenie, ale również, dzięki swej prostocie konstrukcji oraz jakości produkcji, był niezawodny.
Dla Marka Muchowskiego jest to samochód, z którego emanuje piękno motoryzacji. Kiedy znalazł ogłoszenie o sprzedaży takiego auta, niewiele się namyślał. Prezentowany samochód jest tak zwanym hardtopem, można go rozebrać, zdjąć dach, drzwi, klapy, przednia szyba się kładzie na masce, do jej unieruchomienia służą specjalne zamocowania. Jednostkę napędową stanowi trwały (rozrząd na kołach zębatych) silnik Diesla o pojemności 3431 cm3, mocy 90 KM (przy 3500 obr./min) i momencie obrotowym 216 Nm (2200 obr./min). Instalacja elektryczna o napięciu 24 V, dwa akumulatory.
Samochód był bardzo mocno zniszczony, ktoś próbował go nieprofesjonalnie naprawiać i były miejsca, w których naspawane były nawet cztery warstwy blachy… Karoseria, pierwotnie w kolorze czerwonym, była mocno zjedzona przez rdzę, fragmentami wręcz jej nie było, spustoszenia były ogromne. Pseudo naprawy polegające na naspawaniu nowej blachy na zardzewiałą, spowodowały więcej szkody niż pożytku. Stan tego auta był opłakany, dziury, brak fragmentów oblachowania… Samochód wymagał dogłębnego, prawdziwego remontu blacharsko-lakierniczego. Mechanicznie niby był w porządku; jeździł, skręcał, hamował… Po wyjęciu silnika okazało się, że jest wzdłużny luz wału korbowego. Panewki oporowe były już zużyte, a po rozebraniu silnika również panewki wału korbowego były pomarańczowe, co mogło oznaczać, że wymianą oleju poprzedni użytkownicy specjalnie się nie przejmowali. Remont jednostki napędowej okazał się niezbędny. Zawieszenie było w zasadzie sprawne, w zasadzie, czyli założone zostały nowe amortyzatory, jedno pióro w resorze było pęknięte więc zostało wymienione, resory otrzymały nowe szpickopy. Oczywiście wszystkie elementy były odrdzewione i zabezpieczone antykorozyjnie.
Marek Muchowski od kilkunastu lat pracuje w branży blacharsko-lakierniczej w spółce Troton i doskonale orientuje się we współcześnie stosowanych technologiach napraw i cechach nowoczesnych materiałów. To bardzo pomaga mu realizować swoje motoryzacyjne pasje. Kilka lat temu opisywałem restaurowane przezeń Subaru Sti – istna perełka. Dziś pochwalił się Toyotą, której stan można określić jako doskonały. Realizując swoje projekty i pomysły stara się doprowadzić samochód do stanu fabrycznego i wie, jakimi metodami należy to zrobić. Przy okazji, jak sam podkreśla, uczy się, zdobywa doświadczenie praktyczne, co w połączeniu z rzetelnymi podstawami teoretycznymi daje znakomite efekty.
Naprawa tego samochodu zaczęła się od rozebrania i rozkręcenia wszystkiego, co rozkręcić się dało. Wszystkie elementy, profile zamknięte, połączenia nitowane i skręcane, również fragmenty w większym lub mniejszym stopniu zniszczone przez rdzę, poddane zostały piaskowaniu i czyszczeniu. Nigdzie nie pozostał nawet ślad rdzy. Naprawa i weryfikacja przestrzeni zamkniętych polegała na mechanicznym dotarciu do wnętrza, przed ponownym składaniem wszędzie był czysty metal. Sporo pracy wymagały naprawy przerdzewiałych ramek, szprosów w masce, wzmocnień w karoserii. Było sporo spawania i dorabiania zniszczonych przez korozję fragmentów blachy. W dążeniu do doskonałości, po piaskowaniu i spawaniu, niektóre części były cynkowane, niektóre galwanizowane. Odbudowując jedną z najlepszych terenówek świata, właściciel chciał mieć pewność, iż samochód będzie przygotowany na każde, najtrudniejsze warunki, jakie można spotkać w terenie i zniesie kilkadziesiąt lat eksploatacji w doskonałej kondycji. Przykładem zakresu prac i staranności przy renowacji Toyoty, może być dach. Plastikowy płat laminatu ma krawędzie usztywnione przynitowaną stalową ramką, która miejscami była kompletnie skorodowana. Po usunięciu nitów i odrdzewieniu, trzeba było odtworzyć brakujące fragmenty, następnie – po zabezpieczeniu i polakierowaniu – ponownie ramka została przynitowana do (polakierowanego i odświeżonego) dachu. Wydaje się ten element bardzo prosty, natomiast naprawa była bardzo skomplikowana i czasochłonna. Doprowadzenie samochodu do stanu obecnego trwało dwa lata. Wszystkie części, detale i elementy przeszły przez ręce Marka Muchowskiego. Prace blacharskie, spawanie, cynowanie zlecił sprawdzonemu rzemieślnikowi. Tu znów przydała się orientacja w branży, Marek Muchowski wie komu można powierzyć wykonanie określonych zadań. Dzisiejsze naprawy blacharskie ograniczają się raczej do wymiany całych elementów, drzwi, błotników, nadkoli i ewentualnie wspawania „reperaturek”. Fachowców, którzy potrafią wyklepać element, odtworzyć kształty na podstawie pozostałych fragmentów i osiągnąć kształt, jaki przed laty nadano w fabryce, jest niewielu.
Na etapie prac blacharskich stosowany był podkład epoksydowy Sea line Epoxy Primer 4:1, z serii produktów stworzonych w firmie Troton do stosowania przy naprawach i zabezpieczaniu łodzi i jednostek pływających poniżej linii wody. Doskonale zabezpiecza powierzchnie stalowe i aluminiowe, w przypadku samochodu terenowego taki produkt wydaje się idealnym wyborem. Ten podkład zapewnił Toyocie na wiele lat szczelną antykorozyjną powłokę.
Po przeprowadzeniu wszystkich prac blacharskich, zabezpieczeniu podkładem epoksydowym i wyrównaniu szpachlą z włóknem węglowym carbon, a następnie multifunkcyjną, lekką szpachlówką wykańczająca Amber przed malowaniem był aplikowany podkład Intertroton, akrylowy przegrodowy 3:1.
Samochód polakierowany został lakierem białym bazowym. Na koniec położono nowoczesny lakier bezbarwny C18. Dzięki dużej odporności na zarysowania i dużej twardości ten produkt daje gwarancje trwałej, a jednocześnie estetycznej powłoki.
Jak sam Marek Muchowski mówi budżet wymknął się spod kontroli, ale satysfakcja z perfekcyjnie naprawionego samochodu nie da się przeliczyć na żadne pieniądze. Pozornie sprawny samochód został rozebrany do ostatniej śrubki, każda została zweryfikowana, naprawiona lub odświeżona. O pedantycznym podejściu świadczy fakt, iż pod boczkami drzwi wklejone są identyczne jak fabryczne płaty folii… Dziś Toyota BJ42 z roku 1982 prezentuje się tak, jakby właśnie wyjechała z taśmy produkcyjnej. A może i lepiej…
Toyota Land Cruiser od dziesięcioleci uznawana jest za jeden z najlepszych – jeśli nie najlepszy – samochód terenowy. Jego powstanie związane jest z konfliktem wojennym na Półwyspie Koreańskim, w którym Chiny i Związek Radziecki wsparły Północ przeciwko Stanom Zjednoczonym, które wspierały Południe. Zapleczem logistycznym wojska amerykańskiego była wciąż jeszcze okupowana Japonia, a bliska wówczas bankructwa Toyota otrzymała kroplówkę w postaci zlecenia produkcji samochodów ciężarowych dla armii amerykańskiej. W 1950 roku japońska policja złożyła zamówienie na lekki samochód terenowy i inżynierowie Toyoty w ekspresowym tempie opracowali własną konstrukcję, która jednak nie znalazła uznania zamawiających. Samochód zaprojektowano wzorując się na najpopularniejszym wówczas Willysie. Firma dysponowała jedynie silnikiem montowanym w ciężarówkach, i ten właśnie, Typ B został wykorzystany w prototypie. Z bardzo, na ówczesne czasy, mocnym silnikiem i przy podobnej charakterystyce konstrukcji nadwozia, samochód w terenie był nadzwyczaj skuteczny. Auto nazwano Toyota Jeep BJ i, po spektakularnych prezentacjach polegających na wjazdach m.in. trasą pielgrzymów na zbocze góry Fuji, firma otrzymała zamówienia od policji, straży pożarnej, służb leśnych i podobnych instytucji państwowych. W 1954 roku auto zyskało nazwę Land Cruiser, w oznaczeniu poszczególnych modeli pozostał kod, na przykład BJ42, gdzie B oznacza silnik z typu B, J – model Land Cruiser, 4 – seria 4, 2 – wersja modelu w serii.
Tegoroczna edycja ugruntowała poznańskie wydarzenie jako największe w Polsce targi pojazdów zabytkowych. Na rekordowej powierzchni – w 5 halach na niemal 35 000 m2 – znalazło się 948 pojazdów. Zobaczyło je 26 742 zwiedzających. W …
Odwiedziliśmy największe muzeum motoryzacyjne w Polsce, które znajduje się w Oławie na Dolnym Śląsku. W ogromnej hali jest kilkaset różnego rodzaju pojazdów, przede wszystkim historycznych. „Zobaczymy tu np. ostatniego wyprodukowanego Fiata 126p, najstarsze auto …
(fot. 01) Letnia Aura sprzyja. Trwa czas wyjazdów nad morze. Proponuję dzisiaj pokazać przykład malowania aerografem fal morskich z odrobiną nieba i plażowego piasku. (fot. 02) Korzystamy z naturalnego szablonu, którym okazuje się być krawędź …
. O tym, że amerykańska motoryzacja była z innej planety niż europejska, wiedzą wszyscy, którzy choć trochę samochodami się interesują. O ile globalne modele światowych producentów samochodów wypchnęły z dróg krążowniki szos, to amerykańska …
Szymon Orzeszko z Nysy, właściciel Orzech Custom Painting już tradycyjnie dzieli się z nami swoją wiedzą i doświadczeniem. Nie lubi mówić o sobie „artysta”: – Staram się być dłońmi kogoś, kto sam nie potrafi pracować …
W przyszłym roku firma PHU Auto Piotra Jaworowskiego z Konstantynowa Łódzkiego, będzie świętować 30 – lecie istnienia. Jednak początki jego aktywności w branży sięgają jeszcze końca lat 80-tych. – Kiedyś sprzedawał ten kto miał, a …
. O tym, że amerykańska motoryzacja była z innej planety niż europejska, wiedzą wszyscy, którzy choć trochę samochodami się interesują. O ile globalne modele światowych producentów samochodów wypchnęły z dróg krążowniki szos, to amerykańska …
– Wolę mieć cel i go realizować niż marzyć – mówi Sławomir Gołąb, właściciel Serwisu Blacharsko – Lakierniczego AACOLOR w Myślenicach. Firma powstała w 2020 roku. Widok Astona Martina, Maserati, Maclarena czy Porsche czekających tu …
Szymon Orzeszko, który od dwudziestu lat maluje aerografem po raz kolejny dzieli się z nami swoją wiedzą, tym razem opowiada jak malował motocykl, którego głównym tematem przewodnim była osoba generała Witolda Urbanowicza dowódcy dywizjonu 303 …