Broń prawdopodobnie pamiętająca czasy kampanii wrześniowej przez 75 lat spoczywała na dnie Świny. Przy współpracy z Urzędem Morskim w Szczecinie odnaleźli ją kołobrzescy muzealnicy. To tylko połowa sukcesu, drugą przyniosła błyskawiczne zabezpieczenie metalowych elementów i renowacja obiektu, niezbędna w przypadku obiektów wydobytych z wody. Dziś odnowiony Zwillingssockel 36 to jedyny taki zabytek w Polsce.
Oprócz działań realizowanych w Kołobrzegu, tutejsze Muzeum Oręża Polskiego angażuje się w szereg projektów poza granicami miasta i regionu. W ostatnich latach specjaliści przede wszystkim z zakresu historii wojskowej, razem z kolegami z Muzeum Narodowego w Szczecinie służą pomocą tamtejszemu Urzędowi Morskiemu, który realizuje jedną z największych inwestycji w kraju – modernizację i pogłębianie do 12,5 m toru wodnego Szczecin-Świnoujście. Jak się szybko okazało, dno Świny to prawdziwy skarbiec reliktów przeszłości.
– Eksponaty, które udało się nam pozyskać w trakcie tej inwestycji liczyć można w setkach sztuk i dziesiątkach ton. Są to nie tylko zabytki morskie, ale także pamiątki militarne z ostatnich stu lat a nawet więcej – mówi „Lakiernikowi” dyrektor kołobrzeskiego muzeum, Aleksander Ostasz. Latem 2020 r. w ręce przedstawicieli placówki trafiła prawdziwa, wojenna ciekawostka – złożony z dwóch sprzężonych karabinów maszynowych, niemiecki zestaw przeciwlotniczy Zwillingssockel 36.
Był to klasyczny oręż służący do walki z samolotami, przydzielany pododdziałom Wehrmachtu w początkowym okresie II wojny światowej. – W jaki sposób znalazł się w rejonie Świnoujścia i trafił do wody, dokładnie nie wiadomo. Przypuszczam, że stanowił uzbrojenie którejś z jednostek pływających Kriegsmarine i został zniszczony podczas walk toczonych w regionie zimą lub wiosną 1945 r. Nie można wykluczyć, że do wody wrzucili go Rosjanie, dla których, najpewniej wobec braku odpowiedniej amunicji, nie przedstawiał żadnej wartości – informuje nasz rozmówca.
Jak się okazało, pomimo spoczywania przez ponad siedem dekad w wodzie, jest niemalże kompletny. Ku zaskoczeniu kołobrzeskich muzealników, w gnieździe systemu blokady spustu nadal tkwił mosiężny kluczyk z łańcuszkiem. – Podstawowym problemem było uchronienie oryginalnego materiału, przede wszystkim metalu, przed degradacją wynikającą z gwałtownej zmiany środowiska. Generalnie zasada jest taka, że przedmioty wydobyte z wody, jeśli nie zamierza się od razu poddać ich konserwacji, należy przechowywać w pojemnikach nią wypełnionych – opowiada dyrektor MOP.
W tym przypadku decyzja o oczyszczeniu oraz renowacji zapadła natychmiast. W pierwszej kolejności, korzystając między innymi z myjek ciśnieniowych, usunięto osad naniesiony z nurtem rzeki. Wszystkie prace realizowano ręcznie dbając o to, by nie naruszyć bądź, co bądź delikatnej i naruszonej przysłowiowym zębem czasu konstrukcji. Po zabezpieczeniu części stalowych przed korozją obiekt został pomalowany. – Zgodnie z realiami historycznymi wybraliśmy barwę ciemnoszarą, RAL 7021, w nomenklaturze niemieckiej noszącą nazwę Dunkelgrau, czasami – Panzergrau. To właśnie taki kolor miał sprzęt bojowy Wehrmachtu na początku wojny. W ten sposób postanowiliśmy nawiązać do czasów działań na terytorium naszego kraju we wrześniu i październiku 1939 r., kiedy to Zwillingssockel był wykorzystywany naprawdę w sporej liczbie – wyjaśnia Aleksander Ostasz.
Oprócz tego, bazując na dokumentacji archiwalnej, odtworzono brezentowe poszycie fotela strzelca oraz mocowany sznurem do specjalnej ramy worek chwytający łuski. Całość uzupełniły oryginalne karabiny maszynowe MG34 kalibru 7,92 mm, taśma nabojowa oraz specjalny model skrzynki amunicyjnej, przeznaczony właśnie dla tego rodzaju zestawów. – W przyszłości chcielibyśmy wykonać, albo, jeśli będzie to możliwe, pozyskać epokowe detale wyposażenia tej broni, w tym charakterystyczny celownik – kończy nasz rozmówca.
Pod koniec sierpnia ubiegłego roku odnowiony zabytek oficjalnie zaprezentowano w Muzeum Narodowym w Szczecinie. Stamtąd zestaw przyjechał do Kołobrzegu. Umieszczono go na wystawie głównej oddziału militarnego, zlokalizowanej w pawilonie przy ul. Emilii Gierczak 5. Znalazł się tuż obok gabloty z innymi artefaktami pochodzącymi z pomorskich pobojowisk – w części ekspozycji poświęconej archeologii militarnej. To jedyny tego rodzaju, praktycznie kompletny i publicznie pokazywany zabytek w Polsce.
Zwillingssockel 36 produkowano Niemczech od 1936 do 1940 r. Pierwotnie przeznaczony był do zwalczania samolotów operujących przede wszystkim na niskim pułapie, z czasem zaczęto wykorzystywać je jako typową broń wsparcia. Podczas walk na terenie Polski, we wrześniu oraz październiku 1939 r. każda dywizja piechoty Wehrmachtu wyposażona została w 75 sztuk tego typu broni. Pozostawały na pierwszej linii co najmniej do czasu Operacji Barbarossa czyli drugiej połowy 1941 r. Najczęściej instalowane były na jednoosiowych przyczepkach MG-Wagen 36 połączonych z przodkami i przeznaczonych do trakcji konnej. Montowano je także na platformach kolejowych oraz jednostkach pływających. Ciekawostkę stanowi fakt, że część podstaw z karabinami połączona została z samochodami Stoewer R180 i R200, produkowanymi do 1945 r. w Szczecinie.
O tym wyjątkowym motocyklu, który powstał w firmie G.O.C., można by napisać wiele – wiele …
Ten motocykl to prawdziwa legenda. Chyba wszyscy kojarzą go ze słynnej komedii „Nie lubię poniedziałku”. …
Suzuki LJ 80 (eljot) to samochód legenda. Kultowa terenówka produkowana w latach 1977-1983 kojarzona z …