Aerograf to taki pistolet lakierniczy, tyle że malutki. Zasada działania jest taka sama, jednak praca z aerografem to całkiem inna bajka. To tworzenie obrazów na najróżniejszych powierzchniach, i płynnych przejść barw między nimi. A także poszukiwanie rozwiązań graficznych, łączenie różnych technik, materiałów i efektów. W studiu aerografu Arkadiusza Tarnowskiego zobaczyłem niezwykłe efekty takich właśnie poszukiwań.
Aerografu używają malarze, modelarze, cukiernicy czy twórcy fantastycznych obrazów na pojazdach czy kaskach. Sam aerograf to jedynie narzędzie. Nawet taki najdroższy na nic się nie zda w rękach kogoś, kto nie opanował tworzenia obrazów, tajników technologicznych i specyfiki materiałów, a przede wszystkim nie ma pasji tworzenia. Taką pasję Arkadiusz Tarnowski odkrył w sobie już w szkole średniej. Chwilę później, na studiach informatycznych już wiedział, że informatykiem nie będzie. I chociaż, jak sam mówi, prac z tamtych czasów dziś nie pokazałby za żadne skarby, to właśnie tworzenie obrazów aerografem stało się jego zawodem i źródłem utrzymania. A wiedza z uczelni przydała się, kiedy przyszło tworzyć projekty w skomplikowanych programach graficznych. Dziś jest jednym z najbardziej uznanych twórców fantastycznych obrazów na kaskach, motocyklach czy samochodach. Wspomniana wcześniej pasja i gen ciekawości sprawiła, iż stworzył system do nakładania powłoki chromowej.
Garaż przerobił na kabinę lakierniczą, co może nie jest jakimś nadzwyczajnym wyczynem, ale było kolejnym doświadczeniem i zdobyciem kolejnej porcji wiedzy. Dzięki tej kabinie Arkadiusz Tarnowski mógł zrealizować najtrudniejszy projekt customowe malowanie samochodu Buick Electra. Luksusowe amerykańskie auto produkowane w latach 1958 do 1990 mierzy niemal 6 metrów. Karoserię samochodu należało wcześniej przygotować, czyli doprowadzić do idealnego stanu. Wielkie powierzchnie trzeba było wyprowadzić na gładko, najdrobniejsze nierówności mogły zniweczyć cała pracę. Po przygotowaniu całość zastała pomalowana na srebrno, na to poszedł brokat, następnie wyklejenie delikatnymi wzorami „paterns i znowu warstwa, tym razem ciemniejszego srebra z brokatem. I na to wylali 20 tysięcy złotych w postaci 20 litrów specjalnego lakieru Candy House of Colour. Całość położona była w ciągu jednego dnia pod wielką presją, bo najdrobniejszy błąd mógł zniweczyć całą pracę. Wszelkie błędy, zacieki czy wtrącenia przy takich projektach są nie do naprawienia. Zamaskować też się ich nie da.
Studio Aerografu Arkadiusza Tarnowskiego upiększa, odnawia i maluje chopery i cruisery, samochody, kaski, rowery, skutery albo klasyki, ale autor wspomina satysfakcję, jaką sprawiało mu lakierowanie samolotu. A precyzyjniej elementy karoserii samolotu.
Proces malowania kasku (elementów motocykla, samochodu, etc.) zaczyna się od projektu wykonanego w Photoshopie. Powstaje kilka wizualizacji przedstawionej przez klienta wizji i po akceptacji projektu można malować. Proces malowania aerografem nie jest specjalnie skomplikowany, jego opanowanie wymaga cierpliwości a realizacja kolejnych projektów staranności i doświadczenia. W Studiu w Brwinowie powstało bardzo wiele projektów typowych, nietypowych i wyjątkowych. Firma istnieje 15 lat, jej właściciel malowaniem aerografem zajmuje się mniej więcej od dwudziestu. Jak sam mówi kilka lat trwało zrozumienie jak rozlewają się farby, jak trzeba przygotować przedmiot do malowania, jak unikać kleksów i zacieków. Jakich materiałów używać zależnie od malowanego przedmiotu, podłoża, projektu i przeznaczenia.
Ostatnim powodem do dumy jest opanowanie ciekawej metody chromowania. Oczywiście nie chodzi o pokrywanie powierzchni chromem metodą galwanizowania. No i nie chromem, lecz srebrem. Ale wygląda to jak powłoka galwaniczna.
Musi być lakiernia. Proces zaczyna się od idealnego przygotowania elementu. Naprawdę idealnie, bo potem wszystkie błędy wychodzą. Następnie pokrywa się powierzchnię specjalnym lakierem do „chromu”, który ma tę cechę, że idealnie się rozlewa. Musi być rozlany idealnie „na szkło”, tak jak się ten lakier rozleje, tak potem wychodzi „chrom”. Trzeba go wysuszyć „na skałę”, w 60°C osiem godzin. Jak dokładnie nie wyschnie, to na lustrzanej powierzchni pojawia się mgła, albo tęcza. Kolejny etap odbywa się w specjalnym pomieszczeniu z intensywną wentylacją, w kombinezonie i masce. Nakładany w tym etapie preparat jest bardzo brudzący, kiedy nieopatrznie trafi na rękę, to… trzeba czekać na zmianę naskórka. Są cztery zbiorniki. Woda. Specjalna, destylowana o przewodności zero. Wodę z marketu przepuszcza się przez osmozę. To jedna z szeregu pułapek, które mogą zepsuć końcowy efekt. Następnie wodę rozlewa się na elemencie. Po to, aby uzyskać właściwy rezultat należy zmniejszyć do zera napięcie powierzchniowe.
Używając palnika końcówką płomienia muska się powierzchnię z położonym wcześniej lakierem, tak aby woda idealnie się rozlała na pokrywanej powierzchni. Wizualnie wyglada to tak, jakby znikało zamglenie, ulatniała się para. Należy dotąd podgrzewać, aż to zjawisko przestanie być dostrzegalne. Na tak przygotowanej powierzchni woda rozleje się idealnie przypominając pokrycie powierzchni szkłem. Drugim składnikiem jest cyna, a właściwie roztwór rozpuszczonej cyny. Do tego było potrzebne zlikwidowanie napięcia powierzchniowego, na powierzchni wody idealnie równo rozlewa się roztwór cyny. Kolejnym etapem jest dokładne spłukanie wody z cyną i na powierzchni pozostaje niewidoczna warstewka metalu. Na tym etapie bardzo ważne jest intensywne wentylowanie całego pomieszczenia. Po tych zabiegach element jest przygotowany do nakładania chromu. W kolejnych zbiornikach są dwie mikstury, jedna zawiera azotan srebra i amoniak, druga jest reduktorem z zawartością glukozy.
Płyny nakłada się na chromowaną powierzchnię przy pomocy specjalnego dwudyszowego pistoletu. Proces trwa kilkadziesiąt sekund, na powierzchni tworzy się warstewka srebra. Kolejnym krokiem jest dokładne spłukanie powierzchni wodą a następnie, przy pomocy atomizera, pokrywa się położoną powłokę roztworem szarego mydła w wodzie. Po chwili ponownie płucze się całość wodą i dokładnie suszy. Jeśli na każdym etapie proces odbywał się zgodnie z wymogami, to uzyskany efekt nie powinien mieć żadnych wad. Na koniec nakłada się warstwę przeznaczonego do powierzchni metalizowanych lakieru bezbarwnego, lekko barwionego fioletem. Chodzi o to, żeby żółtawy odcień warstewki metalu nabrał właściwego, srebrzystego blasku. W razie potrzeby kolejne warstwy lakieru bezbarwnego mogą być barwione dowolnym pigmentem. Można też na lśniącej powierzchni tworzyć grafiki.
Tekst oraz zdjęcia: Mirosław Rutkowski
Wykończenie karoserii samochodowej lakierem bezbarwnym upowszechniło się w motoryzacji pod koniec ubiegłego wieku. Zastosowanie tej …
Cromax ponownie dowodzi innowacyjności za sprawą pigmentu ChromaHybrid do lakierów bazowych Cromax® Pro Basecoat. To …
Z ogromnym entuzjazmem ogłoszono zwycięzców tegorocznej, jubileuszowej X edycji Ogólnopolskiego Turnieju Młodych Lakierników. Wydarzenie, które …