Zamiłowanie do szczegółów oraz historii wojskowej motoryzacji – z takiego połączenia powstał jeden z najciekawszych, a zarazem najpiękniejszych pojazdów militarnych w Polsce. Nie jest to czołg ani samolot, ale zachwyca nie tylko znawców II wojny światowej. Przedstawiamy absolutnie unikatowy motocykl DKW NZ 350 odtworzony przez pana Darka z Gdańska.
Historia tego jednośladu rozpoczęła się nieco ponad 6 lat temu na terenie gdańskiej dzielnicy Wrzeszcz. To właśnie tam odnaleziony został oryginalny, niemiecki motocykl DKW NZ 350. Nikt wówczas nie podejrzewał, że ta bądź, co bądź dość popularna maszyna stanie się kolekcjonerską perełką.
– Pojazd trafił w ręce mojego znajomego, który postanowił przywrócić mu sprawność mechaniczną. Po jakimś czasie sam zacząłem interesować się „dekawkami” i, można powiedzieć, zrządzenie losu sprawiło, że ostatecznie wszedłem w posiadanie takiego właśnie motocykla – rozpoczyna opowieść gdańszczanin, Dariusz Gałązka. Na co dzień zajmuje się gromadzeniem pamiątek związanych z dawnym miastem Danzig oraz rekonstrukcją historyczną. Nowy eksponat miał obie te pasje połączyć.
Po kilku miesiącach prac warsztatowych DKW w wariancie wojskowym był gotowy do jazdy. Zgodnie z wytycznymi dowództwa Wehrmachtu oraz rocznikiem motocykla pomalowany został jednolicie farbą piaskowoszarą, tzw. Dunkelgelb. Wydawało się, że zamiar przyświecający odbudowie został w pełni zrealizowany. Nagle… doszło do wypadku. – Podczas jednej z przejażdżek, a raczej rozpoczęcia kolejnego ich etapu, odpaliłem maszynę pozostawioną na biegu. Jej „ucieczka” zakończyła się uderzeniem w murek i poważnym uszkodzeniem przedniego zawieszenia. Tak się złożyło, że udało mi się kupić identyczne, na którym pozostała całkiem spora ilość oryginalnego, jeszcze wojennego koloru, pasującego do rocznika – relacjonuje nasz rozmówca.
Lawina ruszyła a wraz z nią, poszukiwania kolejnych części malowanych farbą z czasów II wojny światowej. Tak jak przy odbudowie, tak tym razem pomogli pasjonaci skupieni wokół internetowego forum miłośników jednośladów marki DKW. Do Gdańska zmierzać zaczęły kolejne, malowane przed 1945 r., podzespoły: konsola z prędkościomierzem, puszka prądów, skrzynia mocowana pod tylnym siedziskiem, błotnik. Niektóre części wymagały tylko zabezpieczenia oryginalnego lakieru inne mozolnego zdejmowania kolejnych warstw wtórnie nałożonej farby. Efekt przerósł najśmielsze oczekiwania. Dziś ok. 85% elementów wyprodukowanego w 1943 r. motocykla posiada malowanie z epoki. – Najciekawsze pod tym względem okazały się przedni błotnik oraz zbiornik paliwa. Na obydwu doskonale widoczne są ślady nie tylko regulaminowego podkładu, ale także malowania kamuflażowego a to w przypadku jednośladów rzadkość – informuje Dariusz Gałązka. Dodaje, że na osłonie przedniego koła udało się zlokalizować również oznaczenia jednostki – 30. pułku grenadierów z Görlitz.
Ciekawostkę stanowi fakt, że wszystkim częściom bez oryginalnego malowania nadano bardzo podobny wygląd. Wszystko po to, by DKW prezentowała się jednorodnie. Pracami z pogranicza rekonstrukcji i sztuk plastycznych zajął się jeden z najbardziej znanych nie tylko w Polsce grafików zajmujących się tematyką militarną, Jarosław Wróbel.
Następnym etapem kompletowania motocykla było gromadzenie wyposażenia dodatkowego. – Na fotografiach archiwalnych, przedstawiających niemieckie motocykle wojskowe dojrzałem specjalne osłony dłoni kierowców, montowane zimą. Warto zapamiętać, że inaczej niż dzisiaj, w pierwszej połowie XX w. jednoślady były pojazdami całorocznymi, zwłaszcza w armii – informuje pan Darek. Poszukiwania na bazarach oraz aukcjach zakończyły się sukcesem.
Kolejnym etapem kompletowania wyposażenia zimowego, samego w sobie bardzo interesującego, stały się płozy ułatwiające jazdę w śniegu. Ta część do kolekcji Dariusza Gałązki trafiła z Rosji – jeden z tamtejszych miłośników historii II wojny światowej odnalazł je na pobojowisku. Negocjacje związane z tym bardzo rzadkim elementem motocyklowego ekwipunku, między innymi cenowe, trwały okrągły rok. Co ciekawe, zgodnie z ideą właściciela, i one występują w oryginalnym, wojskowym malowaniu. Na płozach cały czas dostrzec można odbiory wojskowe i datę produkcji – rok 1940.
Chociaż prezentowana maszyna to absolutny unikat, również muzealny, dnia codziennego nie spędza w gablocie. Mimo 76 lat od opuszczenia hali produkcyjnej towarzyszy właścicielowi podczas widowisk i pikników historycznych organizowanych w całym kraju. Ostatnio można było obejrzeć ją również w naszej części Pomorza, podczas marcowej inscenizacji „Bój o Kołobrzeg” oraz VII Komorowskiej Biesiady Historycznej. Tajemnicą właściciela pozostaje związana z Wehrmachtem i jego jednośladami historia. Jeden z przodków pana Darka, pochodzący z okolic Sztumu, tak jak wielu mieszkańców okupowanych terenów Polski trafił w szeregi armii niemieckiej. Służył jako Kradmelder, czyli goniec motocyklowy. W tę rolę często w czasie pokazów przybliżających realia ostatniego konfliktu globalnego wciela się nasz rozmówca.
DKW pełni też rolę maszyny turystycznej. – Odwiedziłem nim na kołach Berlin, Wyspę Uznam oraz Mazury. Jeździłem również po Bieszczadach. W ostatnim czasie wybrałem się moją „Dekawką” do Szwecji i Norwegii. Do tej pory pokonaliśmy wspólnie 65 tys. km – wylicza nasz rozmówca. Nie jest tajemnicą, że wszędzie, gdzie pojawia się motocykl i opowieść o nim snuje pan Darek, naprawdę budzi podziw.
Podpisy do zdjęć:
O tym wyjątkowym motocyklu, który powstał w firmie G.O.C., można by napisać wiele – wiele …
Ten motocykl to prawdziwa legenda. Chyba wszyscy kojarzą go ze słynnej komedii „Nie lubię poniedziałku”. …
Suzuki LJ 80 (eljot) to samochód legenda. Kultowa terenówka produkowana w latach 1977-1983 kojarzona z …