Mimo, że miłośników tej przedwojennej, polskiej marki motocykli nie brakuje, prezentowany model słynnego Sokoła nieczęsto oglądać można w trakcie zlotów miłośników historii i jednośladów. 125-tka Łukasza Łowkiewicza ze Szczecina powstała niejako przez przypadek, dziś jest prawdziwą ozdobą jego kolekcji.
– Zaczęło się dość niewinnie, jak to zwykle bywa w przypadku nieplanowanych projektów – zaczyna opowieść Łukasz Łowkiewicz. W środowisku pasjonatów historii i dawnej motoryzacji znany jest przede wszystkim z rodzinnej kolekcji przedwojennych, wojskowych motocykli – symboli II Rzeczpospolitej. W jego garażu na co dzień parkuje pieczołowicie odrestaurowany Sokół 1000 z wózkiem bocznym i montażem pod ciężki karabin maszynowy, w salonie natomiast przez pewien czas stał preferowany przez armijnych gońców, Sokół 600. Maszyna, którą nam zaprezentował związana jest jednak z zupełnie inną historią aniżeli wojsko czasów prezydenta Ignacego Mościckiego. Choć najmniejsza, budzi podziw.
Przygoda z wyprodukowanym w 1948 r. Sokołem 125 rozpoczęła się u naszego rozmówcy mniej więcej 5 lat temu. – Mojemu ojcu udało się, dziś już nie pamiętam gdzie, kupić okazyjnie oryginalne koła z piastami, pochodzące właśnie od tego modelu. W związku z odbudową innych motocykli, trafiły do warsztatowego magazynu oczekując na przysłowiowe „lepsze czasy” – zdradza Łukasz Łowkiewicz. Okazało się jednak, że jakimś trafem po zlotach i bazarach motocyklowych, do stolicy Pomorza Zachodneigo trafiać zaczęły kolejne elementy tego jednośladu. – Odnajdowaliśmy je trochę przez przypadek, choć w chwili, gdy udało się pozyskać ramę, kierownicę oraz zbiornik paliwa, wizja rekonstrukcji 125-tki nabierała coraz wyraźniejszych kształtów – uzupełnia szczecinianin. W ten sposób, w tak zwanym międzyczasie, obok prac nad Sokołami 1000 i 600 ruszyło składanie ich najmłodszego, a zarazem najmniejszego brata. Warto przypomnieć, że wymienione wyżej typy były jedynymi tej marki, produkowanymi na masową skalę (wersje 200 i 500 powstały jedynie w seriach prototypowych lub niewielkich, przeznaczonych na rynek) toteż dodatkowym bodźcem stała się chęć skompletowania kolekcji.
W trakcie gromadzenia elementów motocykla okazało się, że większość z nich powstała w pierwszym roku montażu seryjnego. – Od początku zakładaliśmy, że pojazd będzie w całości oryginalny. Z odbudową się nie spieszyło, a to zawsze działa na korzyść mechanika – mówi właściciel jednośladu. Zaznacza, że najwięcej problemów przysporzyło skompletowanie silnika. Najpierw złożyliśmy jeden egzemplarz z podzespołów zakupionych w różnych częściach Polski, w ich lokalizacji pomogli przyjaciele z „sokolej rodziny”. Całkiem niedawno udało się nam zdobyć kompletną jednostkę napędową i to ona trafiła na właściwe miejsce – opowiada nasz rozmówca.
Odrębną kwestię stanowiło malowanie Sokoła, który warszawską fabrykę opuszczał w kilku, różniących się przede wszystkim drobnymi detalami wariantach. Inne barwy reprezentowały egzemplarze pokazowe albo, malowane zwykle na szaro, przeznaczone do wyścigów. – Zdecydowaliśmy się na najbardziej powszechną, czarną z białymi wstawkami, oraz, także spotykany najczęściej, znak Państwowych Zakładów Samochodowych Numer 2, zawierający typowe, złote elementy – informuje właściciel pojazdu. W ten sposób, w ciągu pół dekady powstał klasyczny przykład krótko powojennej, motocyklowej elegancji.
Jak informuje Łukasz Łowkiewicz, choć posiadany przez niego jednoślad odzyskał pełną sprawność mechaniczną, jego dopracowywanie wciąż trwa. – Maszyna okazała się dość kapryśna i wymaga stałej „opieki”. Niezależnie od tego cieszę się, że i ona trafiła do naszej kolekcji – opowiada.
W ostatnim czasie Sokoła 125 ze Szczecina można było obejrzeć w naszym regionie między innymi w trakcie zorganizowanej w lipcu 2016 r., IV Komorowskiej Biesiady Historycznej; wcześniej kilkakrotnie gościł podczas zlotów miłośników Sokołów w całej Polsce. Mimo niewielkich gabarytów i niemilitarnej historii, przykuwał uwagę.
Ważące ok. 70 kg motocykle Sokół 125 montowano w PZS Nr 2 w Warszawie od 1948 do 1950 r. Zespół projektantów, z inżynierem Stefanem Porazińskim na czele, wzorował się przede wszystkim na niemieckim, lekkim DKW RT125. Miał to być jednoślad niedrogi, szybki w produkcji, idealnie wpisujący się w realia „ciężkich, powojennych czasów”. Silnik S01 o mocy 4,3 KM stworzyła grupa specjalistów Centralnego Biura Technicznego w Bielsku-Białej, którymi kierował Fryderyk Bluemke. Produkowały go Polskie Zakłady Lotnicze oraz Zakłady Metalowe we Wrocławiu, natomiast ramy, wykonane z importowanych rur bezszwowych – Państwowa Fabryka Motocykli w Katowicach (egzemplarze prototypowe dostarczyła wytwórnia rowerów „Apollo” z Czechowic-Dziedzic). Poszczególne serie różniły się od siebie detalami, wszystkie, standardowo posiadały amortyzację jedynie przedniego widelca oraz pojedyncze siodło (egzemplarz dla pasażera należało dokupić i zamontować na bagażniku). Ostatecznie, w związku ze skoncentrowaniem produkcji na cięższych SHL M04, wytwarzanie 125-tki zostało przerwane. Łącznie, na rynek trafiło ok. 2,5 tys. sztuk tej maszyny.
Autor: Łukasz Gładysiak
O tym wyjątkowym motocyklu, który powstał w firmie G.O.C., można by napisać wiele – wiele …
Ten motocykl to prawdziwa legenda. Chyba wszyscy kojarzą go ze słynnej komedii „Nie lubię poniedziałku”. …
Suzuki LJ 80 (eljot) to samochód legenda. Kultowa terenówka produkowana w latach 1977-1983 kojarzona z …