Niedługo będzie klasyfikowany jako pełnoprawny pojazd zabytkowy, jest praktycznie w całości oryginalny, wygląda jakby przed chwilą opuścił salon a na prostej potrafi rozpędzić się do ponad 100 km/h. Choć Fiat 126p nie należy do najbardziej udanych konstrukcji w historii motoryzacji, zawsze wzbudza pozytywne emocje. Mój egzemplarz, pieszczotliwie zwany „Dynią” właśnie przeżywa drugą młodość.
Z samochodem tym zetknęło się kilka pokoleń Polaków; bez wątpienia zmotoryzował on również nasz kraj. Moje wspomnienia związane z Fiatem 126p, czyli popularnym „Maluchem”, sięgają początku lat dziewięćdziesiątych; najpierw był dosłownie wypieszczony, pomarańczowy, klasyczny model 650E – pierwszy samochód mojego taty, a potem biały FL, którym wraz z mamą przetrwaliśmy stłuczkę z ciężarowym Starem. Po tym zdarzeniu „Maluchy” z rodziny zniknęły ustępując miejsca innym klasykom rodzimej motoryzacji: Fiatowi 125p oraz Polonezowi Caro.
Choć jeszcze pod koniec pierwszej dekady XXI w. „Maluchy” wciąż widywane był często na polskich ulicach, z czasem zaczęły znikać. W kolejnym dziesięcioleciu nagle z pojazdu, na który mało kto zwracał już uwagę Fiat 126p stał się swoistym przedmiotem pożądania, choć zazwyczaj traktowano go jako bazę do mniej, lub bardziej udanych przeróbek. W pewnym momencie wzrósł popyt na egzemplarze jak najmniej zmienione. W chwili, gdy najpopularniejszy samochód w Polsce wkraczał na muzealne i kolekcjonerskie wystawy rozpoczęła się historia mojego auta.
Samochód kupiłem za symboliczne 300 zł jesienią 2013 r. W chwili, gdy stawałem się jego właścicielem miał za sobą mniej więcej dwa lata ciągłego postoju na jednym z poznańskich parkingów. Co ciekawe, nie byłem jedynym chętnym na ten pojazd – moja oferta okazała się jednak… dwukrotnie wyższa niż konkurenta.
Jak się okazało, po drobnych naprawach silnika, delikatnej korekcie lakierniczej w miejscach, gdzie przez czas parkowania zbierała się woda (przez ten czas auto nie było niczym przykrywane, stojąc dosłownie pod gołym niebem), usunięciu mchu z części miękkich i wymianie płynów eksploatacyjnych, pojazd ożył. W listopadzie 2013 r. na własnych kołach pokonał trasę z Poznania do Koszalina. W momencie odpalenia, piętnastoletni wówczas samochód legitymował się przebiegiem nieco ponad 73 tys. km.
Wchodząc w posiadanie „Malucha” nie miałem na temat tego auta praktycznie żadnej wiedzy. Pojawienie się „Dyni” (nazwa narzuca się sama, ze względu na kształt karoserii oraz kolor – oryginalny giallo ambra, czyli pomarańczowy, kod 511) uruchomiło trwający do dzisiaj proces poznawania historii, skądinąd fascynującej, bodaj najbardziej polskiego z pojazdów mechanicznych drugiej połowy XX w. Jej zgłębianie rozpocząłem do własnego egzemplarza. Okazało się, że został wyprodukowany jesienią 1998 r. w fabryce w Bielsku Białej i z wielu powodów jest unikatowy.
Schyłek lat dziewięćdziesiątych charakteryzował się wdrażaniem do produkcji ostatniego jak miało się okazać modelu „Malucha” – Fiata 126p elx Town. Mimo, że standardowo wyposażony był, adekwatnie do obowiązujących już w tym czasie wymogów, w komplet zagłówków, w moim samochodzie brakuje tylnych i, co sugeruje konstrukcja kanapy, nigdy ich nie było.
Ponadto, chociaż to tzw. najbogatsza, „trzecia” wersja wyposażenia, cechująca się między innymi ogrzewaniem tylnej szyby, zapalniczką czy uchylnymi oknami bocznymi z tyłu, wykorzystano tapicerkę w najniższym, skajowym wariancie. Warto dodać, że ta zachowała się w idealnym stanie, dzięki temu, że poprzedni użytkownicy nałożyli na fotele i kanapę pokrowce z grubego, miękkiego materiału. Od typowych Townów wyróżnia go także brak brzęczyka włączonego ssania oraz pięcio-elementowej, dzielonej tapicerki podłogi. Wszystko wskazuje na to, że pojazd albo został wykonany według indywidualnego zamówienia klienta (pierwszego właściciela nie udało się póki co ustalić, wiadomo jednak, że rejestracja nastąpiła 18 listopada 1998 r.), albo powstał w oparciu o zalegające w fabrycznym magazynie, starsze podzespoły.
Od początku założyłem, że mój „Elegant”, jak często określa się modele Fiata 126p el oraz elx, przywrócony zostanie do stanu katalogowego, w oparciu o jak największą liczbę oryginalnych podzespołów. Już pobieżne oględziny samochodu oraz pierwszy przegląd rynku części uświadomiły mi, że zrealizowanie tej idei nie będzie wcale łatwe. Co prawda stan samochodu, zważywszy na długi czas postoju oraz prawdopodobny brak wcześniejszych remontów, określić można było jako niemal bardzo dobry, uwagę przykuwało mocne zużycie przede wszystkim detali nadwozia. Rozpoczęło się poszukiwanie elementów, które mogły wymienić te zniszczone. Nie miały to być jednak zamienniki, które na potrzeby kolekcjonerów od kilku lat są wytwarzane na wzór oryginałów, lecz części z końca lat dziewięćdziesiątych, używane w jak najlepszym stanie albo całkowicie nowe.
Pierwszym zakupem, po mniej więcej roku poszukiwań, były zewnętrzne ramki okien oraz komplet kaset klamek. Prawie trzy lata trwało dosłowne polowanie na zderzaki, które, przebarwione z próbą wtórnego malowania, stanowiły największą słabostkę „Dyni”. Ostatecznie udało się znaleźć zupełnie nowe, z kompletem mocowań, zamknięte w oryginalnym, foliowym opakowaniu z metkami Fabryki Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej. W 2018 r. na jednej z aukcji internetowych zakupiłem brakujący, prawy, tylny chlapacz oraz, stanowiące element charakterystyczny, choć instalowany już samodzielne prze właścicieli – odblaski krawędzi drzwi.
Ponadto wymieniłem zamek tylnej klapy – dwukrotnie, ponieważ za pierwszym razem uszkodzeniu uległ kluczyk, oraz zamontowałem kołpaki, identyczne jak prezentowane w prospektach reklamowych Towna, wydanych przez Fiat Auto Poland. Zdemontowałem też lewe lusterko pochodzące z Fiata Cinquecento; mimo, że identyczne w kształcie, pozbawione było charakterystycznego dla „Elegantów” oznaczenia producenta – Cromodora by Gilardini.
W międzyczasie przeprowadzone zostały prace, dzięki którym auto nadal można bezpiecznie użytkować. Zaprzyjaźnieni mechanicy z okolic Białogardu oraz Polanowa uzupełnili zostały braki w strukturze podwozia (typowa przypadłość blacharska Fiatów 126p), a ono samo poddano konserwacji. Na przełomie 2019 i 2020 r. kapitalny remont oraz piaskowanie przeszedł silnik. W jego komorze pojawiła się także naklejka informująca o rodzaju stosowanego oleju – jeden z nielicznych w pojeździe, nowych (współcześnie wyprodukowanych) elementów. Warto podkreślić, że po tych naprawach samochód osiąga również katalogową prędkość maksymalną 105 km/h a nawet nieco więcej.
Jednocześnie rozpoczęło się gromadzenie dodatkowych elementów wyposażenia, które standardowo wydawano wraz z autem. W bagażniku pojawiły się brakujące pasy gumowe podtrzymujące koło zapasowe i lewarek oraz komplet standardowych, przeznaczonych do Fiata 126p kluczy. W moje ręce trafiła także ciekawostka, co prawda niemontowana fabrycznie, ale często kupowana przez właścicieli „Maluchów” – oryginalny, wyprodukowany w 1999 r., paskowy noszak z gumową podkładką do akumulatora. Pozwala on na jego swobodne wyciągnięcie i zabranie ze sobą do domu lub garażu, co zdarzało się zwłaszcza zimą i było jedną z podstawowych metod zabezpieczenia auta przed kradzieżą.
Przez siedem lat udało mi się także odtworzyć komplet dokumentów, które przekazywano właścicielowi w chwili odebrania samochodu. W oryginalnej, czarnej teczce ze sztucznej skóry z logo Fiata znalazły się: przeznaczona dla wersji elx instrukcja obsługi, karta gwarancyjna oraz wykaz autoryzowanych serwisów w Polsce i na świecie. Ciekawym dodatkiem stał się także prospekt reklamowy „Malucha” z 1998 r. albo pamiątkowe kartki pocztowe Fiat Auto Poland z tego samego czasu.
Okresy jesienno-zimowe mój Fiat 126p elx spędza w garażu, co jest ważne przede wszystkim z powodu niszczycielskiego oddziaływania soli na podwozie i karoserię. Przez wiosnę i lato użytkuję go w ograniczonym zakresie (przez siedem lat posiadania przebieg wzrósł o nieco ponad 8 tys. km), wykorzystując przede wszystkim jako wizytówkę Studio Historycznego Huzar – mojej firmy zajmującej się między innymi organizacją wydarzeń popularyzujących historię oraz szeroko rozumianą edukacją humanistyczną.
Jak dotychczas, nie licząc przyjazdu z Poznania, „Dynia” nie odbyła żadnych, dłuższych podróży. Spotkać ją można było w zasadzie na terenie czterech powiatów: białogardzkiego, gryfickiego, kołobrzeskiego oraz koszalińskiego, w ostatnim czasie najczęściej w Koszalinie i Kołobrzegu. W przyszłości planuję wybrać się „Maluchem” do miejsca, z którego wyruszył w Polskę, czyli fabryki w Bielsku-Białej. Według projektu, eskapada przez cały kraj, połączona z programem popularyzującym historię Fiata 126p, zrealizowana zostanie pod szyldem Huzar Adventurers – skrzydła mojego Studio Historycznego zajmującego się sportem oraz różnego rodzaju nietypowymi przedsięwzięciami. Być może samochód uda się także wykorzystać do realizacji cyklu filmów promujących historię lokalną Pomorza Środkowego.
Fiat 126p elx Town produkowany był w latach 1998-2000. Zewnętrznymi cechami charakterystycznymi tego modelu był zmieniony, bardziej obły kształt karoserii, szerokie zderzaki z tworzywa sztucznego oraz okrągłe, boczne kierunkowskazy, w przypadku pomarańczowego nadwozia wykonane z białego, dymionego plastiku. W tym wariancie wewnątrz zainstalowano elektroniczny moduł zapłonowy Nanoplex, katalizator i gaźnik FOS 28S1A1/300 z systemem odcinania dopływu paliwa przy hamowaniu silnikiem oraz w razie wypadku.
Zrezygnowano za to z montażu sondy lambda. Część podzespołów, na przykład kierownicę, dźwignię zmiany biegów czy regulowane od wewnątrz lusterka zunifikowano także z Fiatem Cinquecento. W kabinie pojawiły się bezwładnościowe pasy bezpieczeństwa, zagłówki oraz nowy rodzaj tapicerki. Produkcję Fiata 126p zamknięto oficjalnie 22 września 2020 r., po 47 latach. Ogółem zmontowano ponad 4,6 mln egzemplarzy wszystkich wersji z czego 3,3 mln w Polsce.
O tym wyjątkowym motocyklu, który powstał w firmie G.O.C., można by napisać wiele – wiele …
Ten motocykl to prawdziwa legenda. Chyba wszyscy kojarzą go ze słynnej komedii „Nie lubię poniedziałku”. …
Suzuki LJ 80 (eljot) to samochód legenda. Kultowa terenówka produkowana w latach 1977-1983 kojarzona z …