Liczba samochodów z napędem elektrycznym powolutku rośnie, na razie jest ich jednak niewiele. Po polskich drogach jeździ ich nieco ponad 25 tysięcy, co wobec szacowanych 20 milionów wszystkich pojazdów jest liczbą maleńką. Jednak problemy z naprawami tych aut są ogromne. Dlaczego?
Główne zagrożenia są dwa: prąd elektryczny i ogień. I są to zagrożenia śmiertelne. W warsztacie przyjmującym takie auto do drobnej (pozornie) naprawy, na przykład po szkodzie parkingowej, musi być osoba z uprawnieniami do pracy przy wysokich napięciach. Baterie (czyli układ ogniw elektrycznych) takich samochodów (zarówno w pełni elektrycznych, jak i hybrydowych) gromadzą naprawdę dużą energię. W przypadku samochodu jest ona wykorzystywana do wykonania pracy napędzającej auto. Praca jest równa iloczynowi napięcia, natężenia i czasu. Układ pracuje pod naprawdę wysokim napięciem rzędu kilkuset Volt. Bateria elektrycznego VW ID.3 pracuje pod napięciem 400 V, ale w Porsche jest to wartość dwukrotnie wyższa. Jest się czego bać! Kolizja, i wynikające z niej przeciążenie, może spowodować zwarcie lub uszkodzenie któregoś z ogniw wewnątrz baterii, przecięcie lub zniszczenie izolacji przewodów. Awarii może ulec któryś z czujników kontrolujących pracę układu elektrycznego, bądź komputer sterujący przepływami energii.
Na domiar złego baterie transferując energię nagrzewają się. Specjalne układy elektroniczne wyłączają poszczególne ogniwa gdy ich temperatura rośnie ponad bezpieczną granicę, jednak samozapłon sporadycznie występuje. Optymalna temperatura pracy ogniw to 23°C (± 3°C), przegrzanie może doprowadzić do zapłonu. A o ugaszeniu płonącego samochodu elektrycznego zapomnijcie. Jedyną metodą jest przykrycie go kontenerem, albo oczekiwanie aż spali się do końca. Niestety wraz z całym warsztatem i jego zawartością. Przesadzamy? Ależ skąd, rok temu w jednym z podziemnych garaży spłonęło niemal 50 aut, mieszkańców ewakuowano a budynek nie nadaje się do zamieszkania. Bardzo dużo przesłanek wskazuje jako przyczynę katastrofy wybuch ogniw w pojeździe elektrycznym. Wszelkie wątpliwości co do skali zagrożenia rozwieje dowolny filmik w Internecie.
W warsztacie lakierniczym procesy suszenia czy utwardzania miejscowo przebiegają się w temperaturach do 60°C. O ile produkty do naprawy powłoki lakierniczej lubią wysoką temperaturę, to samochody elektryczne wręcz przeciwnie. Pamiętać przy tym trzeba, że baterie elektryczne gromadzą energię zarówno w autach elektrycznych, jak też hybrydach ładowanych z gniazdka oraz hybrydach bez tej możliwości. W każdym przypadku mamy do czynienia z wysokimi napięciami i ogniwami elektrycznymi.
Rodzi się zatem pytanie czy naprawy powypadkowe takich aut w ogóle mogą być wykonywane? Tak, ale pod pewnymi warunkami. Trzeba wykluczyć ryzyko związane ze wspomnianymi wcześniej zagrożeniami. Jak już wcześniej wspomnieliśmy niezbędne są uprawnienia do pracy pod wysokim napięciem. Konieczna jest też znajomość systemów zabezpieczeń i blokad wyłączających prąd w naprawianym modelu. Przed przystąpieniem do demontażu lub przygotowania niezdemontowalnych elementów do naprawy samochód musi być zabezpieczony pod względem elektrycznym. Takie zadanie wykonuje pracownik uprawniony. Zasadnicze prace lakiernicze mogą wykonywać osoby bez takich uprawnień pod nadzorem osoby uprawnionej, kategorycznie wykluczone są jakiekolwiek manipulacje przy bateriach i układzie zasilania. Wszelkie prace związane ze szlifowaniem, nakładaniem warstw podkładu, szpachli, bazy czy klaru wykonuje się tradycyjnie, jednak materiały muszą być suszone i utwardzane na powietrzu lub wygrzewając w temperaturze nie wyższej niż 40°C.
Tekst oraz zdjęcia: Mirosław Rutkowski i Mieczysław Sieczkowski
W świecie motoryzacji każdy detal ma znaczenie, zwłaszcza gdy chodzi o estetykę i trwałość karoserii. …
Innowacyjne rozwiązanie pomaga klientom zwiększyć produktywność, zoptymalizować pracę i ograniczyć ilość odpadów, zapewniając jednocześnie dokładne …
Serwisy lakiernicze zmagają się z brakiem młodych, utalentowanych specjalistów. Bart De Groof, Senior Global Marketing …