Samochody używane ponownie są „w cenie”. Do wzrostu cen przyczyniła się jednakowo pandemia, jaki skutki wojny w Europie, a rynek skwapliwie to wszystko wykorzystał. Wykorzystał? Właściwie zadziałały wyłącznie normalne mechanizmy wolnorynkowej gospodarki jaką (jeszcze) u nas mamy. I tak zamiast zwiększania udziału nowych pojazdów w ogólnej liczbie użytkowanych w Polsce pojazdów nastał trend odwrotny. Wszystkie te uwarunkowania spowodowały zwiększenie ilości napraw starych aut, w tym i powypadkowych o znacznym zakresie uszkodzeń. Ilość wszelkiej maści garażowych składaków i wstawianych ciągle ćwiartek wzrasta. Obserwując portale społecznościowe, rozmawiając z blacharzami i spotykając się przy różnych okazjach z uczestnikami szeroko rozumianego rynku napraw, można wyciągnąć jedynie słuszny wniosek: renesans ciężkich napraw stał się faktem.
Kto wstawia „ćwiartki”?
Można z całą pewnością określić sektor, który głównie zajmuje się tego typu naprawami (sic!). To sprytni garażowcy, którzy mają jako takie pojęcie o konstrukcji pojazdu… przynajmniej tak im się wydaje w swoim dość hermetycznym środowisku, uchodzą za super speców, a wręcz cudotwórców czy też „złote raczki”. Rzadziej tego typu reanimacje przeprowadza się w dobrze wyposażonych warsztatach blacharsko-lakierniczych z profesjonalną kadrą. Te firmy zajmują się głównie profesjonalna likwidacja szkód i najczęściej żyją ze współpracy z firmami ubezpieczeniowymi lub flotami.
Jak to się to opłaca?
Opłaca się. Bez wątpliwości dotyczy to samochodów klasy premium, dobrze wyposażonych i stosunkowo dobrych roczników. Bardzo rzadko tego typu przeszczepy dokonywane są w pojazdach starszych o niższej wartości, choć i takie przypadki również mają miejsce.
Skąd się biorą „ćwiartki”?
Jakby zapytać tych, co je wstawiają, to zapewne odpowiedzą z innych pojazdów, które akurat były złomowane z powodu uszkodzeń w innych strefach karoserii. Jaka jest prawda? Bywa różnie… Warto by tutaj zapytać firmy ubezpieczeniowe, policję czy też wydziały do spraw komunikacji. Jak to jest, że system pozwala na top, aby takie „części” zamienne były w obiegu? Jak to jest, że można bez problemu zalegalizować, zarejestrować, uzyskać przegląd i ponownie ubezpieczyć takie auto? Dlaczego nawet nie wprowadzono specjalnych badań kontrolnych dla pojazdów powypadkowych, które wykrywałyby takie naprawy? Komu się to wszystko opłaca? Drogie służby wszelkiego rodzaju: potrzebujecie konkretnych przypadków? Wejdźcie na Facebooka, chociażby…
Co z nami jest nie tak!
Czy nie zastanawia fakt, że NIKT się tym tematem nie zajmuje? Chociażby formy ubezpieczeniowe. Zapewne posiadają swoje służby detektywistyczne i jak mogą się nie interesować, co ubezpieczają? Jaka jest prawdziwa historia samochodu, na który wystawiają polisę? A policja? Nie masz przeglądu aktualnego w trzyletnim samochodzie? Afera! Poskładałeś autko z trzech w garażu u kolegi, wykupiłeś OC przez internet i jazda! Pan może jechać…
Dalekosiężne skutki
Cierpi na tym rynek i uczciwie działające serwisy blacharsko-lakiernicze oraz klienci, którzy nie są w stanie zweryfikować „okazji”. Nie napisze już ani słowa o (nie) bezpieczeństwie związanym z eksploatacją tego typu składaków. Banał. Skupmy się na skutkach gospodarczych, jakie za sobą niesie ten układ. Ubezpieczyciela interesują tylko słupki w Exelu. To jest chyba główny powód, że nie jest zainteresowany tak naprawdę analizowaniem tego typu spraw. Agent chce zrobić wynik. Kierownik sekcji chce zrobić wynik i dział likwidacji też chce zrobić wynik. To, ze potem ubezpieczają składaki między innym ze skradzionych pojazdów, za które wypłacili wcześniej ubezpieczenie, nieważne. Circle of life.
Wiem: głos wołającego na puszczy, ale czasami muszę sobie ulżyć.
Andrzej Ostry
Na świecie funkcjonuje wiele urządzeń do napraw powypadkowych pojazdów. Na przestrzeni lat powstało bardzo dużo …
Wraz ze wzrostem rozwoju motoryzacji, wzrasta zagrożenie dla środowiska naturalnego. A szczególnie jeżeli chodzi o …
Jak dobrać spoter? Na co zwrócić uwagę przy wyborze? Z wyposażeniem dodatkowym czy bez? Warto …