Bardziej show niż targi

Jeszcze cztery lata temu w podwarszawskim Nadarzynie wielkie hale były symbolem biznesowej klęski. Rok później odbył się w nich Warsaw Moto Show. Hale wypełniły się najróżniejszymi samochodami i tłumem zwiedzających. W ostatni weekend października odwiedziłem trzecią edycję tej imprezy. Krótko mówiąc – sukces.

Organizator, od pierwszej edycji, postawił na atrakcje, które mogą zainteresować możliwie największą liczbę widzów. Zaproszono znamienitych gości, mistrzów sportu samochodowego, dziennikarzy, ekspertów motoryzacyjnych krajowych i międzynarodowych Z wielkich nazwisk warto wymienić Kajetana Kajetanowicza, Juttę Kleinschmidt, Nicolasa Hamiltona, Rafała Sonika, Filipa Nivette, Olę Fijał i Gosię Rdest, a także dziennikarzy Olę Kutz, Rafała Jemielitę, Jarosława Maznasa czy Andrzeja Borowczyka.

W tym roku udało się namówić wystawców, aby w czasie Warsaw Motor Show pokazali swoje nowości po raz pierwszy w Polsce. I tak w czasie Warsaw Moto Show odbyły się premiery Volkswagena T-Roc, Infiniti Q50, Kia Stonic, Lexusa LS oraz LC, Mercedesa X-klasa, Ssangyonga Rextona, Audi A8, Renault Megane RS, Sin R1 550, Seata Arony czy Skody Karoq.

Ekspozycje mieściły się w czterech halach, uporządkowanych tematycznie. Z górą 200 wystawców prezentowało swoje samochody, produkty i usługi w poszczególnych strefach: Premier Samochodowych, Supercars, Motorsportu, Tuningu, Wypożyczalni, Detailingu, Części i Akcesoriów. Był też Salon Camperów, gdzie poza przyczepami i zabudowami kempingowymi, zobaczyć można było kilka domów mobilnych. Takie domki, to całkiem wygodne mieszkania, które można sobie przewieźć w dowolne miejsce. Z transportem jest jednak pewien kłopot, bowiem szerokość tych mobilnych domków wynosi 4 metry, a normatywne ładunki nie mogą być szersze niż 2,55 m . Ot, taki nietypowy element wystawy motoryzacyjnej…

Moją uwagę skupiły nie tyle nowe i klasyczne samochody, sport, mistrzostwa car audio, pokazy kunsztu jazdy poślizgami, strefa bufetu czy strefa VIP, lecz najróżniejsze usługi. Wśród nich wyjątkowo bogato wyglądały propozycje różnych firm dotyczące szeroko rozumianego autodetailingu. Można z tego wnosić, że ten segment branży rozwija się bardzo, konkurencja rośnie, ale też i rośnie popyt. Coraz więcej użytkowników samochodów chce mieć nienaganne wyglądające auta, nie tylko ze względu na estetykę, ale również i dlatego, iż coraz więcej osób dba o wizerunek. A skoro często pierwsze wrażenie ma znaczenie w czasie późniejszych relacji czy to biznesowych, czy to towarzyskich, to wygląd samochodu ma znaczenie. A skoro tak, to musi dobrze wyglądać. Dlatego też właściciele zaczynają bardzo dbać zarówno o to, aby należycie usuwać wszelkie uszkodzenia blacharsko-lakiernicze, ale także starają się zabezpieczać powłoki lakiernicze, żeby zawsze wyglądały dobrze.

Warsaw Moto Show trwał trzy dni; w piątek był „dzień prasowy”. Jak podaje organizator, akredytowało się 900 dziennikarzy, co moim skromnym zdaniem, jest „chciejstwem”, gdyż nie dziennikarze, a młodzież gimnazjalna była bardzo liczną grupą. Gdy złapią wirusa motoryzacyjnego, zapewne staną się bywalcami takich imprez.Tylko czy trzeba ich dowozić w dzień przeznaczony dla wystawców i dziennikarzy? Właściwe „show” odbywały się w sobotę i niedzielę. Kto chciał przyjechać samochodem, miał do dyspozycji miejsca parkingowe, kto nie chciał jechać samochodem, mógł skorzystać z uruchomionego na okoliczność imprezy transportu autobusowego. Poprzednią edycję tej imprezy odwiedziło około 300 tysięcy osób, w tym roku organizator danych jeszcze nie podał, według opinii wystawców i wrażeń dziennikarzy widzów było mniej. Nawet jeśli mniej, to i tak Warsaw Moto Show z roku na rok staje się coraz bardziej dojrzałą i, co ważniejsze, coraz bardziej ważną imprezą tego rodzaju w Polsce. Czy Warsaw Moto Show zagrozi Międzynarodowym Targom Poznańskim? Już zagroził. A czy pokona? Całkiem zasadne pytanie…

Tekst i zdjęcia: Mirosław Rutkowski