Szymon Orzeszko z Nysy, właściciel Orzech Custom Painting już kilkukrotnie dzielił się z nami swoją wiedzą i doświadczeniem. Nie lubi mówić o sobie „artysta”: – Staram się być dłońmi kogoś, kto sam nie potrafi pracować farbami czy aerografem. Jeśli mogę spełnić jego marzenie, to sprawia mi to wielką przyjemność – mówi. Tym razem opowiedział nam o malowaniu kasku. Kasku, który zalśni, jak biżuteria.
– Na pytanie czym się zajmuję, odpowiadam: maluję kaski i motocykle – zaczyna swoją opowieść Szymon Orzeszko. – Dość często słyszę taką reakcję: „czy mógłbyś więc pomalować mój kask na niebiesko, pod kolor motocykla?” „No niekoniecznie – odpowiadam. Bo to malowanie artystyczne, choć naprawdę bardzo się przed tym określeniem wzbraniam.
– W malowaniu kasku chodzi o personalizację, o nadanie przedmiotowi jakiejś dodatkowej wartości, o spowodowanie reakcji – tłumaczy nasz rozmówca. – Malujemy kask dla siebie, ale też trochę dla innych. Kiedy ubieramy kurtkę motocyklową i otwieramy szafę, w której znajduje się nasz kask, ma on do nas krzyczeć, że właśnie nadszedł mój czas, że zaraz go włożę i stanę się bohaterem – mówi z uśmiechem. – Malowanie kasku ma nam dać radość również dlatego, że jest dzięki temu jest on unikatowy, jedyny taki.
Bywa, że kask kojarzy się z biżuterią. – Myślę o kaskach malowanych z użyciem brokatu. Brokat staje się coraz popularniejszy w lakiernictwie, a daje ciekawe efekty odbijającego się światła, jest jak bardzo gruby metalik. W słońcu mieni się milionem błysków i miewam wrażenie, że wręcz się porusza.
Kask pokryty brokatem nie będzie przypominał bombki choinkowej, szorstkiej w dotyku. Na kasku utopimy nasz brokat „w szkle”, dokładniej – w lakierze bezbarwnym. Pierwszym etapem malowania takiego kasku, po przygotowaniu powierzchni, będzie pomalowanie go mieszaniną zawierającą właśnie sypki brokat.
Opiszę, jak postępowałem z kaskiem widocznym na zdjęciach. Najpierw pomalowałem kask podkładem czarnym i na to nakładałem brokat. Można też pomalować kask grubym ziarnem, srebrnym metalikiem. Różnica będzie taka, że w lukach pomiędzy ziarnem będzie przebijać czarny albo srebrny. Efekt jest trochę inny. Jeśli chodzi o samą miksturę, to wsypuję brokat do przezroczystej żywicy trochę na oko, ale każdy z nas sam może sobie dopracować proporcje, np. łyżka brokatu na 100 ml żywicy.
Nakładając, nie możemy dać się ponieść fantazji, żeby nie zrobić zacieków. Trzeba być cierpliwym. Maluję dwie, trzy warstwy mieszaniną z brokatem, z odstępami czasu około 5 do 10 minut. Po tych warstwach maluję szybkim klarem, a po około godzinie powtarzam proces. Kiedy widzę, że już ładnie kryje, po nałożeniu klaru matuję zgrubnie papierem 400. Powtarzam te zabiegi, aż efekt mnie zadowala, czyli jest już tyle brokatu, ile uważam za wystarczające. Później maluję klarem z przematowieniem między warstwami, aż powierzchnia będzie zupełnie gładka. Wtedy kończy się pierwszy etap.
Potem przychodzi pora na kolor, grafikę, najczęściej transparentną, wykonaną lakierem Candy. Kiedy nakładamy warstwy lakieru Candy, możemy eksperymentować z jego nasyceniem, aż do uzyskania coraz ciemniejszego odcienia. Co ważne, przed przystąpieniem do pracy należy przemyśleć dokładnie nasz projekt, bo to co zakleimy na samym początku, aby zostało w czystym brokacie, będzie zaklejone do końca, a czasem, w trakcie malowania, może dojść do pomyłki. Takie malowanie nie trwa jeden dzień. Na przykładowym kasku najpierw wydzieliłem taśmami liniowymi strefy boczne i środkową, później maskowałem równolegle do krawędzi kolejne linie. Pierwsza tasiemka ma 1,5 mm, kolejną naklejam 2 mm i następną 2 mm, później odklejam pierwszą 2mm po to, by nakleić kolejną 2mm i jeszcze jedną 3mm. Brzmi to dość skomplikowanie i trochę tak jest, dlatego nie możemy się rozpraszać. Klejąc linie obok siebie wyznaczam ich szerokość. Te taśmy, które zostały odklejone, będą finalnie miały ciemniejszy odcień. Następnie wyklejam wcześniej zaprojektowany i wycięty ploterem wzór, który będzie w czystym brokacie. Cieniuję na czarno krawędzie wzoru kwiatowego.
Na kasku przewidziałem też drugi motyw kwiatowy. W tym przypadku korzystam z damskiej bielizny, może być to też firanka. Patent znany z malowanych w brokacie amerykańskich LowRiderów. Po nałożeniu szablonu z bielizny, maluję pierwszą warstwę fioletowego Candy. Praca na kasku nie jest łatwa, bo jest on wypukły i damska koszulka musi być dobrze naciągnięta. Nie możemy jej poruszyć do momentu wyschnięcia, bo zabieg pójdzie na marne. Kiedy wyschnie, zdejmujemy delikatnie nasz tekstylny szablon i nakładamy na drugą stronę dbając o symetrię. Kiedy mamy dwa wzory, możemy pomalować całość. Nakładające się kolory fioletowego Candy utworzą delikatny wzór koronkowej bielizny. W podobny sposób odklejamy poszczególne linie, które będą słabiej nasycone barwą, natomiast te poprzednie będą coraz mocniejsze. Później odrębnie maluję środkową sekcję, gdzie wzór wykańczam różowym Candy. Odrywam wszystkie taśmy z wyjątkiem pierwszej linii 1,5 mm i wzoru kwiatowego. Teraz mogę podcieniować tą linię i pozbyć się reszty maskowania.
Cały proces jest dość skomplikowany i wymaga przemyślenia poszczególnych kroków. Na koniec pozostaje nam znowu malować kask bezbarwnym lakierem i matować aby pozbyć się nierówności powstałych po liniach. Trzeba kilka razy pomalować element. Ostatnim etapem jest polerowanie. Używam do tego systemu Brayt. Zarówno pady jak i ściereczki, w połączeniu z pastą polerską tej marki sprawdzają się doskonale.
Musimy być cierpliwi gdy efekt który chcemy osiągnąć ma być powalający. To musi być szklana kula, która inaczej wygląda w słońcu, a inaczej w cieniu, ciekawie też prezentuje się w ciemności podczas nocnej przejażdżki po mieście. Z brokatem jest tak, że nie każdy chce go mieć na swoim motocyklu czy kasku, ale każdy zareaguje na jego widok. Najfajniejsze, a nawet najwspanialsze jest to, że malowanie dla konkretnej osoby, malowanie które oddaje osobowość, porusza mocno emocje. Ten który maluje powinien bardzo liczyć się z emocjami odbiorcy. Wtedy właściciel otrzymując coś skrojonego na miarę, specjalnie dla niego. Czuje dużą frajdę z posiadania unikatowego przedmiotu.
W tym przypadku kask był prezentem urodzinowym dla żony posiadacza Harleya, który postanowił zamówić takie malowanie na nowym kasku, kiedy po tygodniu obdarowana napisała do mnie, że jest zachwycona, dopiero poczułem, że skończyłem robotę. Jednak ludzka satysfakcja i radość są bezcenne, dają nam energię do kolejnych projektów.
Tekst oraz zdjęcia: Szymon Orzeszko
Kask rajdowy to coś więcej niż ochrona – to część wizerunku kierowcy i zespołu. Malowanie …
O tym wyjątkowym motocyklu, który powstał w firmie G.O.C., można by napisać wiele – wiele …
Jak sam mówi jest w stanie namalować wszystko, od figur geometrycznych po czaszki i płomienie. …