Gdy nie tak dawno był bohaterem jednego z tekstów publikowanych w Lakierniku, Szymon Orzeszko z Nysy, właściciel Orzech Custom Painting mówił o sobie tak: – Nie uważam się za artystę. Staram się być dłońmi kogoś, kto sam nie potrafi pracować farbami czy aerografem. Jeśli mogę spełnić jego marzenie, to sprawia mi to wielką przyjemność. Jeśli do mnie wraca i mówi, że będzie czekał nawet 1,5 roku aż znajdę dla niego czas, szczerze się wzruszam – podkreślił. Tym razem opowiedział nam o swojej przygodzie z bodypaintingiem, w którym świetnie odnajduje się wielu mistrzów aerografu.
Malował kiedyś Harleya Davidsona Electra Glide. – To duży motocykl i duża powierzchnia – opowiada nam Szymon Orzeszko. – Miał być cały w czaszki, ale nie było konkretnego projektu. Właściciel chciał żeby improwizować. Włączyć muzykę i malować. Po prostu. Zrobiłem wtedy wiele szablonów pomocnych przy malowaniu z wolnej ręki. Przydawały się do ustalenia wielkości, do zamaskowania części powstającego obrazu, później cieniowania, nadawania uwypukleń. Z jednego takiego szablonu da się wykonać wiele czaszek o różnym przekazie – mam na myśli wyraz twarzy, choć przecież czaszka jej już nie ma – puszcza oko. – Zmieniając lekko oczodoły, możemy z jednego szablonu namalować czaszkę, przestraszoną lub wściekłą.
Niebawem mniej lub bardziej ekspresyjne czaszki miał okazję „przećwiczyć” na zupełnie innym materiale. Zostałem poproszony o pomalowanie twarzy uczestników imprezy. To była dyskoteka, a okazją oczywiście Halloween. Potraktował tę prośbę jako nowe wyzwanie. – Aerograf i technika natryskowa kojarzy mi się jednak z malowaniem samochodów, motocykli, kasków z technologią i z komorą lakierniczą – mówi. – Do malowania aerografem używam małego cichego kompresora własnej roboty. Dospawałem uchwyt i na szybko ogarnąłem go z wyglądu. Byłem prawie gotowy.
Szablony, które zostały mu po wspomnianym motocyklu powciskał między kartki „Lakiernika”, bo akurat nasz magazyn miał pod ręką. – Musiałem jedynie zakupić farby do malowania ciała. Jeśli chcemy mieć trochę więcej kolorów, sporo kosztują. To wydatek rzędu paru stówek.
Przygotowany, wyposażony, dotarł na miejsce. Tu czekała na niego dziewczyna – kosmetyczka, wizażystka. – Ta wspaniała artystka już malowała osoby z obsługi, barmanów i kelnerki. Patrzyli na mnie dziwnie – facet z butlą kompresora w ręce i z „Lakiernikiem” pod pachą. Byłem lekko spłoszony, bo to zdecydowanie nie moje klimaty. Przez głowę przelatywało mi sto myśli. Co ja tutaj robię? Trzeba było się zabrać za malowanie kolejnego kasku, a nie kombinować. Ale po chwili zacząłem patrzeć na ludzi jak na elementy: głowy to kaski, nagie damskie ramiona i uda, to błotniki i zbiorniki paliwa – w zależności od rozmiaru uda. Wyciągam aerografy, podpinam złączki do ciśnienia. Na widok pistoletu lakierniczego ludzie wybuchają śmiechem. Wpada menadżer i rzuca w kierunku wizażystki słowa, które w cenzuralnym tłumaczeniu znaczą: „długo jeszcze? ” Bo zaraz trzeba otwierać lokal. Wskazuje mi barmana i mówi: „Szymon, walnij mu jakieś zombie na twarzy”. Co było robić? Załadowałem pistolet białą farbą. Pierwszy strzał i prawie natychmiast biała twarz. Poprawiłem oczy na czarno. Mimika przerażonego barmana sama „dorobiła” zmarszczki. Ludzie byli pod wrażeniem, bo twarz zombie powstała w dwie minuty.
Szymon Orzeszko przyznaje, że wcale nie był zadowolony z efektu swojej pracy. Ale miny osób ustawiających się w coraz dłuższej kolejce mówiły same za siebie. – Zdecydowana większość zrezygnowała z wizażystki i przeszła do mnie – śmieje się Szymon. – A ja wyciągnąłem szabloniki i nagle przełączyłem się na inny tryb. Znacie to uczucie, gdy malujecie samochód i nagle wszystko poza wami i tym autem znika? Patrzysz na element z różnych kątów. Czy klar dobrze się rozlewa, czy jeszcze trochę dolać? Jesteś jak tancerz w swojej komorze, wymachując rękami – w jednej pistolet, w drugiej wąż, żeby przypadkiem nie dotknąć tylko elementu. Okazało się, że lakiernik w dyskotece stał się wielką atrakcją. Każdy chciał żeby trochę dmuchać na niego powietrzem i puścić trochę farby. Robiłem swoją robotę, przykładałem szablony i malowałem elementy, które tym razem były częściami ciała. Gdy musiałem domalować kobiece udo od wewnętrznej strony, żeby dokończyć grafikę, robiło się jeszcze ciekawiej. Wszyscy byli zadowoleni
Autor: Szymon Orzeszko
Kask rajdowy to coś więcej niż ochrona – to część wizerunku kierowcy i zespołu. Malowanie …
O tym wyjątkowym motocyklu, który powstał w firmie G.O.C., można by napisać wiele – wiele …
Jak sam mówi jest w stanie namalować wszystko, od figur geometrycznych po czaszki i płomienie. …