Odwiedziliśmy największe muzeum motoryzacyjne w Polsce, które znajduje się w Oławie na Dolnym Śląsku. W ogromnej hali jest kilkaset różnego rodzaju pojazdów, przede wszystkim historycznych. „Zobaczymy tu np. ostatniego wyprodukowanego Fiata 126p, najstarsze auto zarejestrowane w Polsce, czy pojazdy znane z filmów – mówi nam Tomasz Jurczak, właściciel Muzeum Motoryzacji Wena w Oławie.
Muzeum Motoryzacji Wena w Oławie zostało otwarte w czerwcu 2024 roku. Pomysłodawcą i założycielem muzeum jest Tomasz Jurczak – miłośnik motoryzacji, który kolekcjonowanie pojazdów rozpoczął już w latach 90-tych. W ogromnej hali o powierzchni 7000 mkw znajdziemy starsze jak i nowsze samochody. Pełno tu uwielbianych klasyków, które wywołują najlepsze wspomnienia sprzed lat. O tym, jak to wszystko się zaczęło rozmawialiśmy z samym twórcą tego wyjątkowego miejsca.
– To był taki spontan. Właściwie od małego razem z tatą grzebałem przy samochodach w garażu. Mój tato był złotą rączką, pracował w Jelczańskich Zakładach Samochodowych. Później ja miałem tam też praktyki, gdy chodziłem do technikum. Motoryzacja zawsze była bliska mojemu sercu. Jak zacząłem pracować, potem założyłem firmę, te początki były ciężkie. Stać mnie jednak było, żeby kupić jakieś pierwsze auto za 300 złotych, bo kiedyś były takie kwoty. Stałem się zakupoholikiem, więc tych aut kupowałem coraz więcej. Nagle okazało się, że tych eksponatów jest bardzo dużo – opowiada nam Tomasz Jurczak.
Pojazdów było na tyle dużo, że w pewnym momencie pojawił się pomysł na stworzenie muzeum, w którym każdy mógłby odbyć swoistą „podróż do przeszłości”.
– Kilka lat temu zmarł mój tata, wówczas pomyślałem, że trzeba zrobić coś ciekawego. Stwierdziłem, że nie mogę być taki zamknięty w sobie, nie mogę trzymać tego co stworzyłem w magazynach, muszę zostawić coś po sobie, zacząłem wyciągać auta, zbudowaliśmy halę i powstało muzeum – mówi pomysłodawca największego muzeum motoryzacji w Polsce.
Kolekcja pojazdów znajdujących w wielkiej hali robi wrażenie. Już po przekroczeniu bramki możemy zobaczyć prawdziwe perełki, jak np. najstarszy zarejestrowany w Polsce samochód, czy błyszczący Bentley MK VI (jeden z 16 wyprodukowanych samochodów w tej wersji). Każdy samochód przykuwa uwagę odwiedzających, którzy są zachwyceni liczbą wyjątkowych egzemplarzy.
– Zrobiliśmy wszechstronną ekspozycję. Mamy tu historyczne eksponaty, samochody przede wszystkim jakościowe. Przyznam, że budowa kolekcji zajęła mi 30 lat, ale o samym muzeum pomyślałem dopiero kilka lat temu. Musiałem się do tego przygotować. Wciąż jednak myślę nad rozwojem tego obiektu. Sądzę, że do roku czasu muzeum będzie dwa razy większe. Przygotowane są już kolejne hale, teraz muszę wybudować między nimi łączniki. Mam jeszcze dużo eksponatów, które chciałbym pokazać – zaznacza Tomasz Jurczak.
W jego imponującym muzeum jest aż 51 działów tematycznych. Oprócz pojazdów zobaczymy też wystawę PRL-u. Jest kiosk „Ruch”, gabloty, w których eksponowane są m.in. stare odkurzacze, sokowirówki, głośniki, telefony na korbkę, proszki do prania w oryginalnych kartonach, czy słynna pralka „Frania”.
– Każdy kto tu przyjeżdża to sobie przypomina, że coś takiego miał w domu, a tym się bawił gdy był dzieckiem – dodaje.
Są też ekspozycje, które szczególnie podobają zwiedzającym, to np. bar PRL-u, w którym klientów obsługują „oryginalne” panie z tamtych czasów. Są oczywiście niemiłe i częstują sałatką jarzynową, blokiem czekoladowym, czy śledziem.
Główną atrakcją muzeum są jednak pojazdy. Samochodów jest tu aż 300, ale swoje miejsce mają też m.in. motocykle (100 sztuk) i rowery (100 sztuk). Wśród ogromnej kolekcji jest pokaźna grupa popularnych swego czasu „maluchów”, jak się okazuje znajduje się tu nie bez powodu.
– Moim pierwszym samochodem był Fiat 126p, więc to jest najbliższe mojemu sercu auto. Tak też zbudowałem kolekcję 55 tak zwanych „maluchów”. Niektóre są prototypami, ale jest tu np. najstarszy z fiatów i wiele naprawdę ciekawych eksponatów z różnymi silnikami, są różne modele. Warto zaznaczyć, że produkowano bardzo dużo modeli Fiata 126p, było 5 lub 6 kabrioletów. W muzeum znajdziemy ostatni wyprodukowany Fiat 126 (było 4,6 mln tych samochodów), a u nas w Oławie jest ostatni. Mam zawsze gęsią skórkę jak przechodzę obok tego maluszka – mówi nam Tomasz Jurczak.
„Maluchy” w oławskim muzeum mają specjalną podświetlaną wystawę – warto zobaczyć ją na żywo.
Idąc alejkami wielkiej hali zobaczymy też dużą kolekcję zachodnich samochodów. Są także samochody z XIX wieku, samochody parowe, pojazdy znane z filmów, samochody Papieża Benedykta XVI, czy Boba Marleya. Jest też 60 fabrycznie nowych pojazdów, które nigdzie nie jeździły. To np. kolekcja 13 Mazd, które zostały znalezione w szwajcarskim salonie w latach 80-tych i nigdy nie zostały zarejestrowane.
Można by stwierdzić, że motoryzacja to kierunek przeznaczony dla mężczyzn. Muzeum w Oławie odwiedzają małżeństwa i pary, z początku kobiety niechętnie przychodzą, a później okazuje się, że niechętnie też chcą z niego wyjść.
– Muzeum ożywia wspomnienia. Mamy takie przypadki, że ludzie po kilka godzin stoją przy jakimś eksponacie i sobie przypominają jak to było – słyszymy od pomysłodawcy.
Powódź, która nawiedziła Dolny Śląsk w połowie września 2024 roku sprawiła, że wiele instytucji i firm musiał się ewakuować z zagrożonych zalaniem terenów. Tak było też w przypadku Muzeum Motoryzacji w Oławie.
– Było to dla nas bardzo ciężki okres. Fala powodziowa zbliżała się do Oławy. Co godzinę jeździłem na wały i obserwowałem, że o 5 centymetrów Odra rosła za każdym razem. Pomyślałem, że za ponad 30 godzin rzeka wyleje, więc nie mogłem spać i w poniedziałek rano podjąłem decyzję o ewakuacji. Napisałem post w mediach społecznościowych. Poprosiłem w komentarzu, żeby osoby, które mają lawety napisały, ile czasu mają na dojazd do nas, bo może potrzebna będzie ewakuacja. W ciągu godziny dodano 161 komentarzy od osób chętnych z lawetami do pomocy. 20 minut później przyjechały pierwsze lawety i zaczęliśmy ładować pojazdy. Rozpoczęliśmy ewakuację – wspomina Tomasz Jurczak.
W ciągu 12 godzin ewakuowano całe muzeum – przypomnijmy, 300 samochodów, 100 motocykli i 100 rowerów. Wszystko wywieziono na wyżej położone tereny, do kolegów i przyjaciół Tomasza. Auta spędziły tam półtora tygodnia. W międzyczasie cała załoga muzeum starała się pomóc w Oławie uszczelniać wały.
– Jak wszystko się uspokoiło, to rozpoczęliśmy sprowadzanie aut z powrotem do muzeum. Mimo, że Oławy nie zalało to uważam, że podjąłem dobrą decyzję. Wszyscy mieszkańcy wyszli z domów po to, żeby ratować Oławę. Tutaj dało się odczuć takie społeczne poruszenie, gdy przeciekał wał zaczęliśmy go łatać, potem znów coś przeciekało, ale udało się to ostatecznie załatać. Oława obroniła się dzięki mieszkańcom – dodaje właściciel muzeum.
Od 28 września Muzeum Motoryzacji w Oławie jest ponownie otwarte dla zwiedzających.
Informacje dodatkowe
Muzeum Motoryzacji w Oławie znajduje się przy ul. Zielnej 1B. Otwarte jest od poniedziałku do niedzieli od godz. 10:00 do 18:00.
autor Wojciech Kulig
zdj. Wojciech Kulig
Gdy mówi, że zaledwie w 2019 roku wykupił podstawowy kurs aerografii, pytamy, czy aby nie ...
Łoskot gąsienic i niespokojny pomrók oryginalnych silników pamiętających czasy II wojny światowej. We wrześniu 2017 ...
Wykorzystywany był podczas wszystkich, najsłynniejszych bitew frontu wschodniego II wojny światowej. Reflektory Z-15-4B służyły Armii ...
Suzuki LJ 80 (eljot) to samochód legenda. Kultowa terenówka produkowana w latach 1977-1983 kojarzona z …
Tegoroczna edycja ugruntowała poznańskie wydarzenie jako największe w Polsce targi pojazdów zabytkowych. Na rekordowej powierzchni …
O tym, że amerykańska motoryzacja była z innej planety niż europejska, wiedzą wszyscy, którzy choć …