– Zawsze lubiłem mieć zadbane auto – mówi Robert Krawiecki, właściciel Auto Spa w Grudządzu. – Szukałem więc myjni, w której porządnie umyję samochód. Kiepsko było. Skończyło się na tym, że założyłem ją sam. Potem jeszcze jedną.
Dziś jest właścicielem jednego z największych Auto Spa i Studia Detailingu w regionie. Tu, jeśli takie jest życzenie klienta, przywracają autom blask fabrycznej nowości. Ich specjalnością są powłoki ceramiczne. To jedno z nielicznych miejsc w tej części kraju, które legitymuje się certyfikatami aż czterech, światowych producentów ceramicznych powłok. Pojazd, który tu trafia, potrafią wypucować tak, że klientom zdarza się zrezygnować z zaplanowanej wcześniej sprzedaży. – To dla nas najlepszy komplement – śmieje się Robert Krawiecki.
Robert Krawiecki ponad 15 lat mieszkał i pracował w Niemczech, w Dortmundzie. Ale zawsze wiedział, że musi wrócić. Nie musiał długo szukać pomysłu na polski biznes. Uważne obserwacje, ale i nieciekawe przygody z własnym samochodem oddawanym do kolejnych myjni, podsunęły, jak się okazało, bardzo dobry trop. W 2013 roku otworzył dwie myjnie. – Działały super. Na nich się dorobiłem – opowiada. – Z czasem powstała ta, potężna, z dużym placem na kilka tirów.
Bo firma doprowadza do porządku nie tylko samochody osobowe. Tu czyszczone i dezynfekowane są ciężarówki, cysterny, ciągniki, łodzie, samochody dostawcze. Sprzątanie na zewnątrz i wewnątrz, czyszczenie, mycie, dezynfekowanie, to tu rzecz powszednia.
Na stronie internetowej piszą o sobie m.in. tak: Pielęgnacją pojazdów zajmujemy się od ponad 8 lat. Myjemy samochody osobowe, użytkowe, klasyki, sportowe i luksusowe. Zaufali nam także właściciele jednośladów, ciągników oraz jachtów. Według Map Google jesteśmy najlepiej ocenianą myjnią w Grudziądzu. Współpracujemy z najlepszymi producentami kosmetyków. Oferujemy naszym klientom profesjonalne powłoki ochronne najnowszej generacji.
– Robimy rzeczy, które wymagają nie tylko umiejętności i używania odpowiednich środków, ale i przeszkoleń, pozwoleń – tłumaczy właściciel. – Zajmujemy się m.in. profesjonalnymi samochodami do transportu sypkiej, zmielonej kawy czy innych produktów spożywczych.
Pytany o to, co ma do zaproponowania klientom i czym ostatecznie różni się jego biznes od przeciętnej myjni, Robert Krawiecki wydaje się wyliczać bez końca: – Używamy środków mało agresywnych. Dobieramy je do każdego lakieru, do wnętrza. Czy to będą środki do skór, do plastików wewnętrznych, zewnętrznych. Do zabrudzeń organicznych i nieorganicznych, itd. – mówi. – Co ważne, samochód, który do nas przyjeżdża nie jest z od razu spłukiwany karcherem i myty aktywna pianą. Mamy specjalny inżektor, który pobiera produkt wstępny. Gdy opryskujemy nim przy pomocy lancy cały samochód, rozmiękcza wszystkie zabrudzenia, cały filtr, którym pokryty jest samochód, wszystkie osady uliczne na tyle, że przy spłukiwaniu karcherem cały brud pięknie schodzi. Potem zaczyna się mycie pielęgnacyjne przy pomocy szamponu. Oczywiście mycie specjalistycznymi rękawicami o dużej kubaturze. Bo my działamy ręcznie. Liczy się nasza wiedza i praktyka. Plus oczywiście najlepsze produkty. I żadnego mycia gąbką!
Ekipa zgrana od lat
Co ciekawe, 7-osobową załogę, w większości tworzą osoby pracujące tu od lat. – Nawet ponad 8 lat – zaznacza właściciel. Dodaje, że jeśli jest taka potrzeba, to w każdej chwili sam zakasuje rękawy. To on narzuca jakość i styl pracy. Doradza i dogląda. Nie wyobraża sobie, by sam nie przetestował nowego produktu, czy nowej technologii. – Wszystko przechodzi przez moje ręce – mówi. – Dla mnie to normalne. W końcu to ja odpowiadam za całość – ale zaraz zaznacza, że siłą firmy jest zgrany od lat zespół prowadzący. – Bo pomocników, którzy są z nami od roku tez oczywiście mamy w swoim gronie – dodaje.
Swoją załogę podzielił tak: 4 pracowników umieścił w myjni, a detailingiem zajmują się dwie osoby.
W firmie są 3 stanowiska myjni i jedno studia detailingowego. Dodatkowo firma dysponuje trzema stanowiskami pod dachem przeznaczonymi dla prac polerskich. Myjnia skupia się na dość prozaicznych czynnościach: myciu czyszczeniu, wewnątrz i na zewnątrz. – Oczywiście z jakimiś dresingami stosowanymi na plastiki, z nakładaniem zwykłych wosków hydrofobowych, praniem jeśli klient sobie tego życzy. W myjni staramy się zmieścić w czasie od godziny do dwóch – tłumaczy Robert Krawiecki. – Zdecydowanie bardziej skomplikowana robota zaczyna się w studio detailingowym. Tu w ręce fachowców trafia każdy detal, każdy schowek, podłokietnik, każdy skrawek plastiku, metalu czy drewna. Jeżeli jest problem z utratą struktury tworzywa, na którym pracujemy, to trzeba tę strukturę poprawić. Tak jest z plastikiem, czy małymi, wytartymi elementami skórzanymi. Wykręcamy wszystko co się da. Często pracujemy z klasykami, z oldtimerami, w których ratujemy jak najwięcej rzeczy oryginalnych. A np. tapicerkę czyścimy także pod fotelem. Wszystko to żmudna, ale warta wysiłku praca, bo po niej samochód wygląda naprawdę świetnie. W studio detailingowym zajmiemy się też m.in. korektą lakieru i oczywiście nakładaniem twardych wosków i ceramicznych powłok ochronnych, w których się specjalizujemy. Mamy certyfikaty aż czterech producentów takich powłok. To rewelacyjne zabezpieczenie samochodu. Dajemy nie tylko certyfikat, ale i gwarancję na pięć lat. To kosztowna usługa, ale opłacalna. Silna hydrofobowość powłoki chroni lakier przed brudem. Wysoka twardość czyni lakier odpornym na zarysowania i chemię – również na wypadek, gdybyśmy trafili do mniej profesjonalnej myjni.
Psie pazury na masce i kolejne życie łodzi
Gdy pytamy o detailingowe wyzwania, Robert Krawiecki uśmiecha się: – Ubiegłoroczny, niebieski Mini Cooper.
To było nowe, ulubione auto żony stałego klienta. Zadbane, oklejone, bo sportowe. Małżonkowie mają psy. Owczarki. Nie wiadomo dokładnie co sprawiło, że oba wylądowały na aucie. Może dorwały jakiegoś nieszczęsnego kota? Pewne, że szalejąc na masce i dachu Mini Coopera, porysowały pazurami niemal cały samochód. – Załamany klient przyjechał do nas zrobić wycenę – opowiada nasz rozmówca. – Był przekonany, że nie uniknie wizyty u lakiernika. Pomierzyliśmy liczbę mikronów warstwy lakieru, zbadaliśmy co można uratować i przyjęliśmy zlecenie. I mimo kilku miejsc, w których pazury weszły tak głęboko, że jednak potrzebna była lakiernicza korekta, wypolerowaliśmy autko tak pięknie, zabezpieczyliśmy twardym woskiem, że po rysach nie było śladu. Klient był wniebowzięty, jego żona też. A psy? – Robert Krawiecki powtarza nasze pełne niepokoju pytanie i odpowiada z uśmiechem. – A nie, psom nic się nie stało. W tej rodzinie są święte!
Zdarzyło się, że klient już po raz drugi przekazał Robertowi Krawieckiemu swoją łódź motorową, Chciał ją przygotować do sprzedaży i rozejrzeć się za czymś nowym, większym. – Pracowaliśmy nad nią 2-3 dni – opowiada pan Robert. – Sporo rzeczy było w niej już zniszczonych. Nie przez zaniedbanie a normalne użytkowanie. Klient miał już umówionego kupca z Warszawy. Przyjął zaliczkę. Łódź odebrała żona. Za jakiś czas dostałem wiadomość, że łodzi nie sprzedał. Naprawiliśmy to, co mu przeszkadzało. Dostał łódź, która wyglądała jak nowa i tak to się skończyło. Musiał zwrócić zaliczkę i przeprosić. Miło było to usłyszeć.
Studio rzeczy znalezionych
A zdarzyło się państwu znaleźć w sprzątanym aucie coś cennego? – pytamy. Robert Krawiecki potwierdza. – W firmie mamy szkatułkę, do której trafiły już jakiś pierścionek, do którego nikt się nie przyznał, jakieś połamane kolczyki wyjęte z odkurzacza i inne drobiazgi. Zdarza się nam znajdować w samochodach bieliznę, ale na to wszyscy reagują tak samo: proszę natychmiast wyrzucić na śmietnik! – dodaje ze śmiechem.
A już zupełnie poważnie tłumaczy, że w firmie wypracował zasady: każdy wie, że jeśli podczas sprzątania coś znajdzie – najczęściej chodzi o pieniądze – musi zdać w biurze. Naszym pracownikom nic już nie trzeba tłumaczyć. Zresztą mamy dobre kamery, a właśnie po to, by nikogo nic nie skusiło, załogi pracują w parach. Razem też meldują, jeśli w samochodzie, nad którym pracują coś znajdą.
A kiedyś w aucie oddanym do myjni ktoś zostawił … 75 tys. złotych. – Zadzwoniłem i pytam żartem: „taki hojny napiwek pan nam funduje?” Człowiek prawie zawału dostał Był bardzo wdzięczny. W takich sytuacjach podpowiadam tylko delikatnie, że byłoby miło, gdyby właściciel nagrodził pracownika drobnym znaleźnym. Taki miły gest. Najczęściej nie trzeba podpowiadać, ludzie robią to z chęcią.
Innym razem do myjni zajechać klient suvem. – Pierzemy mu tapicerkę, sprzątamy i nagle pracownicy przynoszą mi znalezione gdzieś 800 zł w folii – opowiada dalej pan Robert. – Klient przyjechał, daję mu te pieniądze, a on jakby był w szoku. Dziękuje, wychodzi, wraca, znowu dziękuje, zachwyca się uczciwością moich pracowników, znowu wychodzi i tak w kółko. W końcu już trochę zirytowany mówię mu, że takie mamy standardy, a poza tym u nas ludzie się szanują i nikt nie zrobi z siebie złodzieja. A on na to, że jest taki poruszony, bo … dopiero to auto kupił! – kończy ze śmiechem. – Okazało się, że nawet po zapłaceniu za usługę i odpaleniu czegoś chłopakom, wyjechał z myjni bogatszy o parę stówek.
Na dopieszczenie auta przez specjalistów od detailingu trzeba się umówić i trochę poczekać. Na ceramiczną powłokę nawet miesiąc i więcej. Ale warto – podkreśla właściciel myjni.
Dopytujemy jeszcze kto dba bardziej o auto: kobiety czy mężczyźni? – Mężczyźni – mówi zdecydowanie pan Robert. – Większość panów ma całkiem zadbane samochody, a panie czasem mówią mi z uśmiechem: „niech pan tak nie patrzy, bo ja w domu mam czysto, a to przecież jest tylko auto”. Myślę, że traktują samochód tylko jako środek transportu. A dla mężczyzn to często druga miłość po żonie.
Za milion czy za parę tysięcy – nie ważne
Po latach pracy firmy Robert Krawiecki nie ma wątpliwości, że Polacy coraz większą wagę przykładają do zadbanego auta. – Lubimy mieć wypielęgnowany samochód – mówi. – My proponujemy cały wachlarz usług, od podstawowego mycia, po korekty i zabiegi, które sprawią, że nasz pojazd będzie wyglądał jak nowy. Coraz częściej korzystamy z usług autodetailerów, które nie należą do najtańszych. I wcale nie dotyczy to tylko właścicieli drogich aut. Przyjeżdżają do nas takimi za ponad milion złotych i takimi, których cena jest nieporównywalnie niższa. To nie ma znaczenia. Bywa, że kierowcy tych najdroższych, chcieliby zapłacić maksymalnie za 50 zł, a właściciel kilkunastoletniego, ale zadbanego auta prosi o usługę z górnej półki.
Czy Robert Krawiecki ma jeszcze czas na inne pasje? – Podróże – słyszymy. – Zjeździłem pół Afryki w rajdach podobnych do Paryż – Dakar tylko o siedem krajów bogatszych. Teraz porwały mnie żagle. Szybkie, duże jachty. Co najmniej dwa razy w sezonie
BigFoot prezentuje LHR15V oraz LHR21V – polerki stworzone z myślą o perfekcji i wydajności. Nowe …
Polerki RUPES BigFoot Mark V to prawdziwy przełom w branży profesjonalnego polerowania. Dzięki zaawansowanej technologii …
Glinka samochodowa, znana również jako clay bar, to jedno z najskuteczniejszych narzędzi stosowanych w detailingu …